Aktualności
Zbiórka: na starówce, przy Piekarczyku, godz. 9.30,
Trasa: Elbląg , Żurawiec, Krzewsk, Nowe Dolno, Stankowo, Jelonki, Krosno, Dłużyna, Komorowo Żuławskie, Gronowo Górne, Elbląg
Długość trasy: 55 km, Uczestnicy: 36, Punkty: 55
Trasa: Elbląg , Żurawiec, Krzewsk, Nowe Dolno, Stankowo, Jelonki, Krosno, Dłużyna, Komorowo Żuławskie, Gronowo Górne, Elbląg
Długość trasy: 55 km, Uczestnicy: 36, Punkty: 55
I znowu było jak dawniej. Wrócił Komendant, wraz z nim słonko na niebie i chmara rowerzystów, która ruszyła na trasę.
Nie wiem o jakiej części rowerowego stroju zacnej rowerzystki mówił Mały na starcie i w ogóle skąd On to wie, ale była mowa o koronkach niczym z Koniakowa. W samych koronkach raczej tego dnia byłoby chłodno, więc stroje niektórych bikerów przypominały ubranka sił specjalnych Alfa. Ale może lepiej lekko się spocić, niż z przyczyn chorobowych opuścić NJBT, czyli nocną jazdę bez trzymanki.
Minut pięć po wyznaczonym czasie, Zbyszek dał sygnał do wyjazdu. Tym razem nie było prowadzącego, a tylko wyznaczone etapy naszej eskapady. Naród, posłuszny woli Komendanta, pedałował zgodnie z zaleceniami.
I już jesień. O jesieni napisano wiele. Stworzono niezliczoną ilość wierszy i piosenek. Różnego autoramentu grafomani wypruwali z siebie wnętrzności, by napisać coś oryginalnego. A jesień jaka jest? To trzeba zobaczyć. Mieliśmy niejednokrotnie możliwość podziwiania jesiennych Żuław w słońcu i we mgle, były deszcze i babie lato. Przewrotnie zacytuję dwuwiersz Sztaudyngera - ,,Zdobi nitka siwizny głowę szpakowatą, a żona się uśmiecha mówiąc, babie lato."
Pierwszy etap osiągnięty. Jako, że zapowiadane było ognisko, więc przerwa przy sklepie w Żurawcu przez część rowerowego towarzystwa wykorzystana była na uzupełnienie zapasów. Inni już takowe w swoich sakwach posiadali. Jeszcze raz okazuje się, że to co jest napisane, nie zawsze trzeba brać dosłownie. Jak wyjaśniła pani sprzedawczyni, ,,toruńska" jest tylko z nazwy.
Dalsza jazda minęła na rozmowach i podziwianiu krajobrazu jesiennych Żuław. Dojeżdżamy do Dzierzgonki i przy moście robimy małą przerwę. A most to nie byle jaki, bo obrotowy. Zbudowany przed 1939 rokiem i w odróżnieniu od wielu tego rodzaju mostów w regionie, funkcjonował jeszcze długo po wojnie. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przepływały tędy statki spacerowe białej floty, pływające z Elbląga. Dzisiaj tylko zachowane mechanizmy wskazują, że tak było.
Pokonujemy most w Dzierzgonie i ruszamy naprzód. To była ciężka próba. Posłużę się słowami znanego i szanowanego elbląskiego felietonisty, który widząc w zdjęciowym kadrze twarz dziewczyny, napisał - ,,Ile siły woli, ile determinacji, ile wysiłku i poświęcenia, ile wreszcie samozaparcia graniczącego z heroizmem wymaga pokonanie mostu w Dzierzgonce to tylko może Wam mina Naszej Sympatycznej Koleżanki przekazać". Tak było.
Docieramy do ogniskowego miejsca. Jeszcze po drodze Marian zajeżdża w Marwicy pod Dom Dziecka ,,Orle Gniazdo" mieszczący się w pałacu wybudowanym w XIX wieku, mkniemy przez Jelonki i jesteśmy nad Kanałem.
A tu cisza i spokój. Były, dopóki nie zajechaliśmy. Rzuciło się gromadnie towarzystwo na zbieranie chrustu, taszcząc zewsząd cieniutkie gałązeczki. Pali się, nie pali, w końcu się zapaliło i wszyscy przeżywają ten moment niczym bohaterowie filmu ,,Walka o ogień". Tylko z boku, zachowując stoicki spokój, cierpliwie czekając na ten ważny moment, niczym Masajski wojownik z dzidą, na którą nabił swą zdobycz, stał ON. I doczekał się.
Jedni piekli i jedli, i popijali, inni prowadzili ożywione rozmowy. Grupa mężczyzn, w męskim języku rozmawiała o niełatwej wojskowej służbie. Były też podziwianki Dynamicsa, ostatniego nabytku Pawła. Oprzyrządowanie z górnej półki, ładny, nowy, ale jakiś zepsuty. Ma dziurę na wylot w korbowodzie.
Jeszcze kilka ogłoszeń, jeszcze kilka ostatnich srebrników wyduszonych z ociągających się STOPowców i ruszamy. To jednak przyjemność pedałować w taki dzień. Wiaterek zbytnio nie przeszkadza, a słońce obdarza nas swoją łaskawością. Tylko życie jest brutalne. W Dłużynie, Radek z pomocą Piotra wymienia pękniętą dętkę. Nie wiele dalej, Mały zatrzymuje się i krzyczy ,,szkło". Od razu zebrała się mała grupka bikerów, licząc na coś dobrego, a to szkło w oponie.
Kto był w czołówce peletonu? Kto miał prędkość więcej niż średnią? Anna. Tylko okazało się, że jechała na zablokowanym hamulcu. Dobry Leszek naprawił ową usterkę. Tylko nie wiem, czy to dobrze, bo teraz to już na pewno będzie niczym ,,pomykacz północy".
Dojeżdżamy do wiaduktu nad E7. Takiej zbiorowej sesji zdjęciowej ów wiadukt nie widział. Na tle barierki i pośrodku jezdni, leżąc, siedząc, stojąc też, i z Komendantem oraz bez. Ale się rymło.
Mkniemy dalej starą siódemką, przejeżdżamy przez Gronowo, oczywiście Górne i osiągamy kres naszej wędrówki. Nawet Marian nie wysiadł po drodze, tylko dojechał z nami do mety, by tu się pożegnać. To dobry kolega.
Kolejna nasza wycieczka dobiegła końca, ale nie martwmy się. Będzie jeszcze jedna i będzie wiele następnych. Jeszcze dużo rzeczy do zobaczenia i kilometrów do przejechania.
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj