O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 26/2012 - Nowy Dwór Gdański - 23 września

Zbiórka: Rampa - skrzyżowanie ul Mazurskiej i Al. Odrodzenia, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Nowakowo, Kępa Rybacka, Bielnik II, Kępki, Stobna, Nowinki, Marzęcino, Nowy Dwór Gdański, Marzęcino, Wężowiec, Kępki, Bielnik II, Kazimierzowo, Helenowo, Elbląg

Długość trasy: 70 km, Uczestnicy: 25, Punkty: 70



Trasa rowerowa 1842351 - powered by Bikemap 


Wersja dla Patrycji
Pomimo chłodniejszego niż zwykle poranka na rampie usłyszałem od Patrycji wesołe:"witaj tatuśku!" Niestety nie wiem jak Patti sobie dawała radę z przeciwnym wiatrem na trasie rampa-Nowy Dwór Gdański, ponieważ Komendant powierzył mi obowiązki zamykającego. Chyba nie było najgorzej skoro pod Muzeum Żuławskim Patrynia obdarzała wszystkich promiennym uśmiechem. Z trzech kondygnacji muzeum Pacię najbardziej zainteresowała środkowa część traktująca o życiu Mennonitów. W drodze na strzelnicę wszystkich pchał wiatr, więc i Paciaczek błyskawicznie zameldował się na miejscu dzisiejszego ogniska. Tutaj Pacinka troszeczkę się przekomarzała ze mną, ale jej dobre serduszko w końcu uległo i pozwoliła mi skorzystać ze swojej musztardy. Gdy Paciątko ponownie dotarło do Elbląga jej minka wskazywała, że dzień niedzielnej wycieczki na pewno nie był dla niej stracony.
----------
Wersja ogólnodostępna acz przez nikogo nieczytana
Dzięki niskiej temperaturze znacznie zwalnia się przebieg reakcji chemicznych oraz procesów enzymatycznych i biochemicznych. Zmniejsza się żywotność organizmów. Tych dużych i tych małych, widzianych jedynie przez mędrca szkiełko. A skoro zmniejsza się ich aktywność życiowa to i energii mniej potrzeba, aby się przed nimi obronić i człowiek przez to czuje się zdrowiej. Owszem ciepłolub może zawsze powiedzieć, że ma inny organizm, że gdy go przewieje to łatwo się przeziębia, że musi się nosić ciepło bo jest wirus i bakteria. Brzmi to troszeczkę jak pewna definicja socjalizmu: był to ustrój, który z wielkim poświęceniem, wielką determinacją i zaangażowaniem walczył z problemami nie występującymi w żadnym innym ustroju. Tak to już jest, że pozostałych też otaczają wirusy, wiatr też im hula we włosach. A organizm? No cóż, to już zależy tylko od nas czy chcemy go hartować czy też "dbać" o swoje zdrowie. I pomyśleć, że w marcu straszono mnie donosem do kuratora za to, że będąc nad morzem z moim najmłodszym potomstwem inaczej rozumieliśmy dbanie o swoje zdrowie. Ot takie refleksje mnie naszły. Wolno mi bo przecież, zgodnie z informacją, którą posiadłem podczas ostatniej wycieczki, i tak nikt tego nie czyta oprócz mnie. Pewnie tak jest bo nawet harem nie widzi potrzeby tracenia czasu na te cotygodniowe przemyślenia. Chociaż nie! Komendant czyta. Musi wiedzieć co zamieszcza na stronie. Być może też Marek, jako współtowarzysz tej niedoli. Ach!, być może też Quintus. Skoro tak, to zrobię to dla tej trójki i przeniosę się na rampę - chłodne i wietrzne miejsce porannego spotkania przed wycieczką do Nowego Dworu Gdańskiego.

Z całej plejady ponad stu osób, które przewinęły się przez tegoroczne stopowe wycieczki tylko 21 osób zadbało o to, aby doskonale przygotować się do zdrowego przeżycia okresu jesienno-zimowego. Duża część z tych, których wystraszyła pogoda będzie z wielkim poświęceniem, wielką determinacją i zaangażowaniem walczyć z katarem, anginą i grypą. Życzymy im powodzenia. My natomiast dosiedliśmy naszych rowerów i pomknęliśmy hen przed siebie.
(Agnieszka vel Jagienka!!! Przepraszam! Oczywiście dla Ciebie też to piszę, wszak wielokrotnie dałaś dowód na to, że nie żałowałaś czasu na te cotygodniówki)
Pomknęliśmy niewiele ponad trzy kilometry (w międzyczasie dołączył do nas Mirek - było nas zatem 22). Gdy skręciliśmy w kierunku Nowakowa rozpoczęła się nasza wyczerpująca walka z bardziej lub mniej przeciwnym wiatrem. A podmuchy tego dnia osiągały prędkość 26 km/h. Gdy dotarliśmy do pierwszych zabudowań wsi, pożegnała nas Terenia (znowu oczko). Uznała, że wystarczająco dużo nałykała się świeżego powietrza. My tymczasem forsowaliśmy remontowany most nad rzeką Elbląg. Znak zakazu przejazdu zapewne dotyczył pojazdów silnikowych, a tablica "Zakaz przejścia pieszym", jak sama nazwa mówi, zapewne też nie dotyczy bikerów. Prawdopodobnie więc nie złamaliśmy żadnego przepisu.

Droga na południe wzdłuż Nogatu to ponowna analiza tego, kto w tej potyczce ma więcej włóczni: głęboki oddech nieba czy nasza garstka na swoich rowerach. Chyba wygrywaliśmy tą walkę, choć nie było łatwo. Tempo spadło do tego stopnia, że aż nerwowo nie wytrzymał pewien właściciel leciwego auta. Mając do domu niewiele więcej niż 100 metrów zdecydował się na minięcie nas z głośnym rykiem silnika. Po króciutkiej ocenie stanu prac przy śluzie powodziowej, zameldowaliśmy się pod bardzo dobrze nam znanym sklepem w Bielniku. Pierwszy postój wszystkim dobrze zrobił. Energetyczne zakupy konsumpcyjne wlały w nas nowe siły witalne. Siły, które już wkrótce będą nam bardzo potrzebne. Do tytułowego miejsca naszej dzisiejszej wycieczki mieliśmy jeszcze 17 km wietrznych utarczek.

Turlaliśmy się, turlaliśmy gaworząc o tym i o tamtym i nawet się nie spostrzegliśmy jak wylądowaliśmy na skrzyżowaniu w Marzęcinie. Postój był dłuższy niż można się było spodziewać z dwóch powodów.
Po pierwsze: dołączyło do nas trzech kolegów (zapewne długo walczyli z dylematem: po prostu być zdrowym czy "zdrowo" postępować).
Po drugie: trwały mozolne negocjacje. Niestety Basia i Waldic nie dali się przekonać, że gdy pokonamy 6 km prosto pod wiatr to później nabierzemy większego rozpędu przemieszczając się z wiatrem.
(+3 - 2 = +1. Zatem stan: 22 osoby)

No właśnie. Sześć kilometrów. Komendant założył 30 minut na pokonanie tego dystansu. Matematycznie rzecz ujmując oznacza to, że mieliśmy się poruszać z prędkością 12 km/h pokonując jednocześnie masy powietrza pędzące na nas z prędkością 26 km/h. 12 + 26 = 38. Zatem powinniśmy się sprężyć i zebrać siły warte ni mniej ni więcej tylko 38 km/h. Uzbrojeni w wielkie chęci ruszyliśmy prostopadle pod wiatr. Już za pierwszym zakrętem Radzia oko nie zdzierżyło widoku Mamuśki obijającej sobie podbródek kolanami. Zatem w czwórkę (oprócz wspomnianej pary jeszcze ja - bo tak wypadało i Kasia - żeby była symetria) zatrzymaliśmy się, aby podnieść Grażce siodełko. Tymczasem Grupa nam odjechała. Siła peletonu jest straszliwa jak mawia znany komentator kolarski Krzysztof Wyrzykowski. Zostawaliśmy coraz bardziej w tyle. Peleton pokazał nam na co go stać, po czym z gracją i kulturą osobistą poczekał na naszą czwórkę na rogatkach Nowego Dworu.

Już w pełnym składzie przemieszczaliśmy się po uliczkach miasteczka, gdy nagle Grażki oko zobaczyło rzecz straszną! Przed nami rozpościerał się dywanik połyskujących kawałków szkła z rozbitej butelki. Oko wypatrzyło, ale usta nie zdążyły w porę wyartykułować i wkrótce wszyscy mogliśmy słyszeć regularne posykiwania dochodzące z toczącego się tylnego tomusiowego koła. Pomimo usilnych starań Tomka, koło nie dotoczyło się do muzeum. Nie od dziś wiadomo, że parasol się nosi po to, aby deszcz nie padał. Gdy kupimy polisę ubezpieczeniową to w żadnym wypadku nic nam się nie stanie. Jeżdżąc w kasku na głowie na pewno się nie przewrócimy (chociaż pewna, osobiście mi bardzo dobrze znana bikerka stopowa udowodniła, że to ostatnie prawidło czasami się nie sprawdza). Idźmy jednak dalej w tej wyliczance. Gdy mamy przy sobie dwie dętki zapasowe to tylko niepotrzebnie się obciążamy. Za to, gdy nie mamy żadnej to akurat w tym momencie tylne koło może najechać na szkło. Gdy wszyscy poszli zwiedzać Muzeum Żuławskie Tomek zaczął wymieniać dętkę na olkową, świeżością pachnącą. Z rachmistrzowską skrupulatnością dodam, że w tym miejscu dołączyli do nas Pawlik i moja ubiegłoroczna partnerka taneczna. Populacja liczyła w tym momencie 24 bikerów.

Muzeum Żuławskie ma ekspozycje na trzech kondygnacjach.
Na parterze mogliśmy zobaczyć fragment ostatniego w Polsce wiatraka odwadniającego pochodzącego z Ostaszewa, a także wiekowe sanie wraz z nartami biegowymi i oryginalnymi łyżwami. Podziwialiśmy kunsztownie wykonaną makietę przedwojennego Nowego Dworu Gdańskiego. Gospodarz muzeum opowiadał nam o wytwórni serów, a także o uratowanym rozbitku z tonącego Gustloff'a, byłym mieszkańcu Nowego Dworu. W wieku ponad 80 lat przybył do miasteczka i zwrócił obecnym właścicielom przedwojenny klucz od domu (zapewne stwierdził, że już mu się nie przyda).
Pierwsze piętro poświęcone zostało Mennonitom mieszkającym w okolicy do 1945 roku. Mogliśmy poznać historie znanych Mennonitów: Wibe - prekursor kolei linowej i Anna German - piosenkarka o niezapomnianej barwie głosu.
I wreszcie drugie piętro z ekspozycją strychową. Przypomniała mi się moja babcia naprawiająca moje ubrania na zasłużonym singer'ze, płyty pocztówkowe grane na gramofonie umieszczonym pod pokrywą skrzyniowego radia, młynki z korbką (sam takiego kiedyś używałem), krajalnice do chleba, strugi, kołowrotki i krosna, jakie widziałem u drugiej babci w czasach, gdy jeszcze szkoła była dla mnie czymś tajemnie nieznajomym. Och zaduma i wspomnienia zmiękczały mi serce, gdy Komendant nagle nakazał zakończyć te rozczulania.

W międzyczasie Tomek odtworzył wartość użytkową swojego wehikułu (Olek, zatem mógł dołożyć kolejny dobry uczynek na szalce wagi dobrego i złego). Mogliśmy udać się na główne popasanie na terenie strzelnicy znajdującej się w pobliżu drogi prowadzącej do miejscowości Wężowiec. O jednym tylko musieliśmy pamiętać. W okolicy pełno było znaków ograniczających prędkość do 70 km/h, a nawet do 50 km/h. Ręce, zatem powinny cały czas spoczywać na hamulcach, wszak tym razem wiatr był dodatkowym napędem. Po drodze Patrycja kupiła MUSZTARDĘ!!!

Zaraz po przybyciu w zacisze strzelnicy odbyła się zaległa uroczystość. Komendant w podniosłej mowie przedstawił rys historyczny, a także naświetlił kunszt laureata. Michał vel Quintus był właśnie tym, który swego czasu dokonał głębokiej analizy, a następnie syntezy tekstu relacji z wycieczki do ujścia Nogatu. Niewątpliwie całkowicie zasłużył na nagrodę. Gratulujemy! Tą uroczystością zakończyły się dla Quintusa atrakcje dzisiejszego dnia. Pożegnał się i szybko pognał hen gdzie oczy i rower poniosą.

Płonęło ognisko, smażyły się kiełbaski, a ja toczyłem długie i żmudne rokowania. Wznosiłem się na szczyty sztuki pertraktacji. W drodze negocjacji strony osiągają korzystne rozwiązania nawet w przypadku konfliktu interesów. Celem negocjacji jest osiągnięcie porozumienia, a więc znalezienie wspólnego rozwiązania, zwanego też consensusem. My też w końcu osiągnęliśmy consensus: ja zyskałem musztardę, a Patisia moją wielką wdzięczność! Ale przy ognisku toczyły się też inne rozmowy. Jednym z najważniejszych tematów było zbliżające się zakończenie sezonu. Omawiane były te przyjemne aspekty związane z atrakcjami zbliżającej się uroczystości i te mniej przyjazne związane z wysokością wpisowego. Hmm, tutaj też została mi przekazana ważna informacja, o której wspominałem wyżej. Towarzystwo przyznało się, że zdjęcia jeszcze przyciągają uwagę, ale nie tekst. Czasami ktoś popatrzy na jego długość i spróbuje odszukać zdanie, w którym pojawi się jego imię. Ile osób odnajdzie swoje w dzisiejszej relacji?

50 minut minęło, zagrała trąbka i ponownie nogi podjęły trud obracania korby. Trasa do wsi Kępki nie była wcale monotonna. Już Albert Camus zauważył, że "Z przyjaźnią sprawa nie jest taka prosta. Długo i z trudem się ją zdobywa, ale kiedy się już przyjaźń posiadło, nie sposób się od niej uwolnić, trzeba stawić czoła." Radzio przyjaźń posiadł. Wielką przyjaźń. A ponieważ nie mógł się od niej uwolnić przez wiele, wiele setek metrów to postanowił stawić czoła tej przyjaźni. Wyciągnął kiełbasę, pokroił na drobne kawałki i poczęstował przyjaciela. Ten zamerdał ogonem, skonsumował jeden kawałek i zauważył, że Radzio się oddala. Och nie! Tego przyjaciel Radzia nie mógł znieść. Zostawił resztę kiełbasy i pognał za oddalającym się rowerem. Ludzie (podobno inteligentni!?) mogą się jedynie uczyć takiej przyjaźni.

No i nadszedł ten moment. Moment, gdy muszę obić pierś, posypać głowę popiołem i oddać cześć. W pewnym momencie zobaczyłem Tomka trzymającego w jednej ręce felgę, a w drugiej oponę. Obok leżała zdechła dętka z olbrzymim guzem wulgarnie połatanym. Wydało mi się, że Olek w Nowym Dworze podrzucił Tomkowi taką pokaleczoną dętkę. Okazało się jednak, że Tomek jedynie dżentelmeńsko wspomagał Wiolettę. Muszę odwołać moje haniebne pomówienia. OLEK NIGDY NIE UŻYCZŁBY DĘTKI BRUTALNIE POŁATANEJ. Jego uprzejmości są zawsze najwyższego gatunku!!!

Minęliśmy Kępki, Helenowo i Władysławowo i dotarliśmy do skrzyżowania ulic Żuławskiej i Warszawskiej. W tym miejscu przewidziano koniec naszego dzisiejszego wspólnego pedałowania. Po twarzach widać było, że nikt nie żałował udziału w tej pierwszej jesiennej wycieczce. Było może trochę bardziej wietrznie przy troszeczkę niższej temperaturze, ale wszyscy znieśli to w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. I chyba mogę mianować się trybunem całej naszej gromadki i w jej imieniu serdecznie pozdrowić tych, którzy zadbali o swoje zdrowie, zadbali o to, aby ich nie przewiało i pozostali w domu.

Relację przygotował Janusz K.
Komendant 19 September 2012 21,255 6 komentarzy

6 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Tym razem celem naszej wycieczki będzie znajdujące się w Nowym Dworze Gdańskim - Muzeum Żuław. Byliśmy tam raz i to już kilka lat temu, dlatego warto odwiedzić to miejsce ponownie.
    W drodze powrotnej zajedziemy na ognisko na terenie myśliwskiej strzelnicy w miejscowości Wężowiec.
    Do zobaczenia. Hejka
    - 19 September 2012 21:13:54
    • Jurek
      Jurek
      Lepiej na tą trasę spojrzeć z boku, wtedy nie jest taka straszna. Z niczym się nie kojarzy i spokojnie da się przejechać.
      - 21 September 2012 20:17:46
      • Andrzej
        Andrzej
        Nie znam rampy na skrzyżowaniu ul.Mazurskiej z ul.Ogólną :nie:
        Myślę, Myśli że to chochlik i może autor miał na myśli al.Odrodzenia?
        - 22 September 2012 08:44:04
        • Komendant
          Komendant
          Dzięki Andrzej za spostrzegawczość, masz rację, że chodzi o Al. Odrodzenia. Na szczęście zamieszczona mapka się nie myli. Już poprawiłem.
          - 22 September 2012 17:38:40
          • Jurek M
            Jurek M
            Trasa wycieczki rowerowej i kilka zdjęć:
            http://www.sports-tracker.com/#/worko...ga84bjgvk3
            - 23 September 2012 15:38:07
            • agawe
              agawe
              No i odnalazłam swoje imię w relacji z wycieczki na której nawet nie byłam - ale nie ze względu na obawę przed wiatrem Duży uśmiech
              Musztarda odegrała jakąś ważną rolę na tej wyprawie Myśli
              - 03 October 2012 13:52:07
              Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
              Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj