O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 15/2013 - Pasłęk - 07 lipca

Zbiórka: skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Milejewo, Kamiennik Wielki, Pomorska Wieś, Zalesie, Borzynowo, Marianka, Pasłęk, Krosno, Drużno, Dłużyna, Węzina, Komorowo Żuławskie, Elbląg

Długość trasy: 70 km, Uczestnicy: 41, Punkty: 105

Bike route 2 211 447 - powered by Www.bikemap.net


Wyjechaliśmy o 9:30. Wróciliśmy około 15:30. Trasa była różnorodna. Płeć uczestników też była różnorodna (cokolwiek by to miało znaczyć?!). Ważna fakt: wytrenowanie uczestników było różnorodne, co bardzo uwydatniło się na różnorodnej nawierzchni mijanych dróg. U celu podróży jedzono lody, które miały charakterystyczną cechę: były różnorodne. No i rowery też były różnorodne.
Pierwsze zbiorowe, zwięzłe, ale nieograniczające czytelnika w interpretacjach i nadinterpretacjach minionych zdarzeń, sprawozdanie z wycieczki do Pasłęka przygotował zespół autorów w składzie: Alina, Kazik, Waldek i Marian

Pozostaje mi już tylko uzupełnić powyższy tekst o kilka, zupełnie nieistotnych faktów, które potencjalny czytelnik z czystym sumieniem może pominąć bez szkody dla swojej wiedzy na temat 15-tej wycieczki GR Stop AD 2013.

Czy zdarzyło Wam się zamknąć oczy i przejść 10 kroków? A może udało się pokonać nawet 20 kroków? Mnie udawało się wielokrotnie przebierać nogami aż 30 razy z całkowicie zamkniętymi powiekami. Wcześniej jednak zapamiętywałem sobie potencjalne przeszkody na trasie. Idąc w ten sposób niejednokrotnie potykałem się o nierówność terenu, zawadzałem o ławki, słupki znaków drogowych. Zawsze jednak wiedziałem, że w każdej chwili mogę otworzyć oczy i skontrolować sytuację. A gdybym nie mógł? Gdyby trzeba było w ten sposób zrobić nie 10, 20 30 kroków, ale przejść tak przez całe swoje życie? Czy wtedy trzeba by było zrezygnować z wszelkiej aktywności? Otóż niekoniecznie.

Wspaniali ludzie z Chrzanowskiego Stowarzyszenia Travelling Inspiration realizują w tym roku dwunastoetapowy projekt "80 Rowerów Dookoła Polski" liczący sobie 2356 km. Projekt ten jest elementem przygotowania się do rowerowego zdobycia Ameryki Południowej, czyli realizacji projektu "Nie widząc przeszkód, jeżdżę na rowerze". Osoby głuchoniewidome pokonują trasę wokół naszego kraju na tandemach w towarzystwie widzących uczestników wyprawy. Drugi dzień szóstego etapu rozpoczynał się w Elblągu i kończył we Władysławowie. I właśnie na spotkanie koleżanek i kolegów-uczestników tego swoistego Tour de Pologne zostaliśmy zaproszeni w niedzielę na godz. 8:00. Przy okazji mogliśmy dowiedzieć się, w którym miejscu w naszym mieście znajduje się Rynek. Nam, mieszkańcom Elbląga, lokalizacja ta niewiele mówiła. Wszak najciemniej pod latarnią. Zagadkowy dla nas Rynek okazał się ulicą Stary Rynek mająca swój początek przy Bramie Targowej, przy której wiele lat temu przycupnął przyjaciel rowerzystów: Piekarczyk.

Przed 8:00 (Jejku! Jakim to sposobem udało mi się tak wcześnie wygramolić z mojej gawry!?!) przy Piekarczyku zgromadzili się elbląscy rowerzyści, a wśród nich liczna grupa Stopowców. Wkrótce też podjechały tandemy i przybysze musieli z trudem pogodzić się z elbląską gościnnością, która wszystkim bez wyjątku nakazała przywitać uczestników Rajdu. Goście chyba byli lekko zaskoczeni i skrępowani taką ilością rodzimych rowerzystów chcących im towarzyszyć w początkowej fazie etapu Elbląg-Władysławowo. Było dużo śmiechu, krótkie wymiany zdań i kilka zbiorowych fotografii. Nasi przyjaciele mieli dzisiaj do pokonania 120 km, dlatego nie traciliśmy zbyt dużo czasu. Długi wąż dwukołowców wyruszył "jurkową" trasą "na Helenowo", która, jak wiemy, w żadnym momencie nie zahacza o tą zacną miejscowość. Na skrzyżowaniu z drogą do Bielnika Stopowcy pożegnali się z bardzo sympatycznymi uczestnikami wyprawy "80 Rowerów Dookoła Polski". Życzymy Wam dojechania do mety w Krakowie, a następnie pokonania trasy "80 Rowerów Dookoła Europy", a w końcu "Nie widząc przeszkód, jeżdżąc na rowerze" zdobycia Ameryki Południowej. Trzymamy za Was kciuki!!!

Część Elblążan towarzyszyła tandemowcom jeszcze przez wiele kolejnych kilometrów, ale my musieliśmy zdążyć na miejsce zbiórki dzisiejszej wycieczki do Pasłęka. Przed 9:30 na przystanku u zbiegu ulic Królewieckiej i Fromborskiej zebrało się ponad 40 użytkowników rowerów chcących w tym dniu poznać smak pasłęckich lodów. Jednak nie tylko o lodach rozmawiano przed wyjazdem.
- W co ty się ubrałaś?! - chyba irytacja u Aliny przeważyła w tym momencie nad zachwytem. - Chociaż ty wyglądasz porządnie.
I w ten sposób strój, czyli nie mniej ważny element rowerowania niż np. sprawne hamulce był kryterium, w którym Sylwia odniosła sukces w konfrontacji ze swoją mamą.
W międzyczasie odebrałem od Marty uroczysta przysięgę, że tym razem nam nie ucieknie tylko dotrwa z cała grupą do samej mety. Nie skuszą ją żadne swastyki, znaki runiczne, piktogramy, znaki drogowe, a nawet znaczki na listy.

Moda modą, przysięgi przysięgami, ale przecież lody czekają. Gdy za długo będą czekać to mogą się rozmrozić. Ruszył peleton dokładnie … w przeciwnym kierunku niż Pasłęk. No cóż, czasami można jechać z Elbląga do Jegłownika przez Sanok. Pod białą tablicą był krótki postój wyrównawczy. Ktoś zaczął dopytywać się o Elwirę, na co Człowiek natychmiast zareagował. I to był błąd! Dzisiejszy peleton, bowiem liczył w swoim składzie dwie Elwiry. Populacja Elwir zwiększyła się zatem o 100%. Dwie Elwirki (ta duża i mała), a wraz z nimi cała zgraja miłośników rowerów obrała kierunek na Jezioro Martwe. Tutaj tradycyjnie już potworzyły się grupki dyskusyjne. W pewnym momencie Jezioro Martwe (troszeczkę mniejsza odmiana Morza Martwego) wypuściło też ze swojej toni Afrodytę vel Czarnego Rycerza. Cóż w świecie GR Stop płynnie przenika się rzeczywistość z krainą baśni tych odległych jak i futurystycznych. Wróćmy jednak do rzeczywistości. W wieku 11 lat człowieki mają tę dziwną cechę, że zdarza im się rosnąć. A gdy rosną to pedały są zbyt blisko siodełka i kolanka mogą boleć. Całe szczęście, że można podnieść siodełko np. o 1 cm, co też uczyniliśmy.

- Kolejny raz zatrzymujemy się w Pomorskiej Wsi. Nie ma żadnego postoju w Milejewie!!!
Akurat! Zainteresowanie tym komunikatem było dokładnie takie samo jak zainteresowanie pasażerów instruktażem bezpieczeństwa prowadzonym przez stewardesy przed startem samolotu. Ruszyliśmy (choć nie oderwaliśmy się od ziemi). Jakiś czas później, zgodnie z przewidywaniami, uważny obserwator mógł zauważyć połowę Grupy rozkładającą się obozowiskiem pod sklepem w Milejewie. Cóż robią nawyki Iwana Pietrowicza Pawłowa! Tolerancji dla takiej samowoli nie było. Zgodnie z zapowiedzią właściwy postój miał miejsce pod sklepem w Pomorskiej Wsi. Troszeczkę zdumiała się starsza pani widząc tak liczne zbiorowisko bikerów:
- Ja na rowerze jeżdżę tylko do kościółka!
Ambiwalentne odczucia targały panią ekspedientką. Z jednej strony niesamowicie wzrósł utarg, a z drugiej ten harmider, rwetes i wiele innych mądrych wyrazów.
- Gdybym wiedziała wcześniej, że będziecie to pewnie wcześniej bym zamknęła sklep - powiedziała nam pani zza lady, a jej wyraz twarzy wskazywał, że był to jedynie żart.

Jeszcze jeden etap dzisiejszej wycieczki i osiągniemy wreszcie lodziarnię w Pasłęku. Czy na pewno wszyscy chcieli się tam udać? W Borzynowie Rysio doszedł do wniosku, że zapewne lody w Młynarach są równie dobre. Kilka osób natychmiast mianowało Rysia na lidera i udało się w ślad za jego tylną oponą. Miałem pewne wątpliwości, ale Alina tonem nieznoszącym sprzeciwu zapewniła, że "na pewno tędy!". Całe szczęście, że wszystkowidzące i czuwające oczy Komendanta w porę pojawiły się na skrzyżowaniu. Trzódka wróciła na właściwy kurs.

"Kon wlókł się monotonnie noga za nogą, kopyto za kopytem, wioząc jeźdźca przysypiającego w siodle. Gdy tylko utrudzony ogier się potknął rycerz unosił obolałe powieki i odwracając się, lustrował podążający za nim oddział piechurów odziany w białe płaszcze z czarnymi krzyżami. Słońce chyliło się już ku zachodowi.
-Gottwin! - giermek przyspieszył kroku i chwycił konia za uzdę. -Gottwin, powiedz ty mi któren to rok teraz mamy.
- 1302 mości panie.

- Taak, 1302 - rycerz Marian von Dulemburg pokiwał głową. Rozejrzał się wkoło i już był pewien. - A więc to tutaj. Dalej nie idziemy. Tu zbudujemy moją posiadłość. Tu będzie majątek mojego imienia na chwałę Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie! Gottwin!
- Tak panie.
- Każ rozbić obóz, a miejsce to z czasem pewnie się rozrośnie, a na razie nazwiemy je zdrobniale"

Nie wiem czy tak właśnie było. Nie wiem czy był taki Krzyżak. Nie wiem nawet czy tak się nazywał i był przodkiem naszego Marysia. Może to wszystko było zupełnie inaczej. Niemniej jednak Marian musiał się zatrzymać w powstałej w latach 1302-1312 wsi Marianka. No po prostu musiał. Każdy ma jakieś słabości.

Nawet bliskość i smak lodów nie wszystkich przekonał, aby wierzchem pokonać najtrudniejszy podjazd dzisiejszego dnia. Część osób na kołach, inni na nogach, ale wszyscy w końcu dotarli do lodowego przybytku. A w nim!! No, cóż. Gdy czterdzieścioro bikerów stęsknionych lodów znajdzie się w jednym pomieszczeniu to zachowują się gorzej niż szarańcza. Cichutki szmer w tempie huraganu zamieniał się w nieopisany tumult. Po równie głośnym: Ciiiiiiiiiiiiiiiii!!!!! Robiło się na moment spokojniej, aby wkrótce falujący zgiełk ponownie przybierał na sile. Przepraszamy obsługę jak i przebywających wewnątrz konsumentów. Tak nam jakoś dziwnie głośno wyszło.
Ci co się już zaopatrzyli konsumowali swoje specjały na zewnątrz. Nie wszyscy zajęci byli pałaszowaniem. Kasia chciwym, zazdrosnym okiem przyglądała się parze zagranicznych turystów rowerowych, a właściwie tylko bikerce."Królestwo za szorty tej dziewczyny!!" No tak, ale co by ona sobie pomyślała, gdybyśmy ją wypuścili z naszego kraju w samych majtkach.

Wszystkie pasibrzuchy zjechały nad staw szumnie zwany jeziorkiem. Rozlazło i rozleniwiło się towarzystwo. Były dyskusje na temat zbliżającej się wyprawy dla uczczenia 15-to lecia GR Stop wokół trójstyku Polska-Niemcy-Czechy. Były spacery. Opalanie się na pomoście i pływanie w jeziorze. Ba, żeby tylko pływanie! Była nawet nauka pływania krytą żabką.
(A swoją drogą nigdy nie mogłem zrozumieć jak można się nauczyć pływać tym stylem. 30 lat temu kompletnego pomieszania zmysłów dostałem, gdy mój nauczyciel wf, a zarazem pływania podał mi przykład płynącej żabką koleżanki:
- Panie Januszu, niech pan popatrzy jak pani Danusia pięknie rozkłada nogi!!!)

Z trudem podnieśliśmy nasze zwłoki i dosiedliśmy naszych rumaków. To już ostatni etap dzisiejszej wycieczki. Niektórzy zaczęli odczuwać już trudy kręcenia korbą. Bolało miejsce, w którym plecy łączą się z nogami (ale tylko jedna połowa!), bolał też kręgosłup. Monika, która potrzebowała aż 12-tu lat, aby dojść do przekonania, że Włochy są nudne(?), poddała swoje ciało cudownym rękom, które leczą. Cienkiemu natychmiast przypomniała się scena z filmu "Seksmisja":
- Usta, usta!
Michał nie zraził się, a Komendant uznał, że skoro Monika daje znaki życia to metoda a la Albert Starski nie będzie potrzebna (a swoją drogą to Cienkiego chyba uczucie zazdrości dopadło, że nie posiada tak cudownych rąk).
Czyżby Monika aż tak cudownie ozdrowiała? I Małgosię też energia rozpiera? O!, nawet Mamuśka sił witalnych dostała! Ale skąd te siły wlały się w nogi naszych dziewczyn? Ach to tylko Jurek M. zastosował wobec nich cudowne wspomaganie. Na tyle cudowne, że cała w/w trójka szybko przemieszczała się z ogona peletonu ku jego środkowej części.
I cóż, przy pięknej pogodzie, pod salonem opla żegnaliśmy się obserwując Sylwię łapczywie pałaszującą kanapkę (ją ominęło dodatkowe wspomaganie).

Odnotowania wart też jeszcze jeden bardzo ważny fakt. 15-ta tegoroczna wycieczka Grupy Rowerowej Stop była zarazem pierwszą LEGALNĄ wycieczką Elwiry zwanej Człowiekiem. Człowiek w tym dniu oficjalnie mógł się pochwalić posiadaniem Karty Rowerowej!

PS. Podziękowania za pomoc w pisaniu dla Sylwii, Ani, Grażki i Elwirki.

Relację przygotował Janusz K.

Komendant 03 July 2013 52,629 11 komentarzy

11 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • agawe
    agawe
    To mówisz Januszku, że 30 lat temu nauczyciel WF zwracał się do Ciebie "Panie Januszu"... Myśli Ty to jednak miałeś poważanie w szkole ;)
    Dzięki za fajową relację Uśmiech
    - 12 July 2013 22:40:30
    Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
    Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj