Aktualności
Zbiórka: skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz.9:30
Trasa: : Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Zajączkowo, Huta Żuławska, Pogrodzie, Tolkmicko, Kadyny, Łęcze, Elbląg
Długość trasy: 56 km, Uczestnicy: 13, Punkty: 84
Pokaż Wycieczka Nr 27/2010 - Pogrodzie - 26 września na większej mapie
Trasa: : Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Zajączkowo, Huta Żuławska, Pogrodzie, Tolkmicko, Kadyny, Łęcze, Elbląg
Długość trasy: 56 km, Uczestnicy: 13, Punkty: 84
Pokaż Wycieczka Nr 27/2010 - Pogrodzie - 26 września na większej mapie
Ponoć są na świecie rzeczy, których nie można wykonać. Wywinąć kask na drugą stronę, stanąć bokiem przy ścianie na jednej nodze, na tej od ściany oczywiście, nakryć kocem sufit i zapewne znalazłoby się jeszcze kilka rzeczy. Ale na pewno można objechać trasę w drugą stronę, niż jest zaplanowana. Trasę wymyśloną przez organizatorów IV edycji Rajdu Fidelitas, tzw. Dużą Pętle, pokonaliśmy w odwrotną stronę.
Nie była to wycieczka obfitująca w wielkie doznania intelektualne, nie cieszyliśmy oczu ciekawymi zabytkami i oszałamiającymi widokami. Trasa była prosta i nie skomplikowana, jak pedałowanie. Na starcie stanęło trzynaście par rowerowych kółek. Nie była to liczba oszałamiająca swoją wielkością, ale to nie miało żadnego znaczenia. Może to przesilenie jesienne, może okres wyciszenia przed następnymi startami spowodowały, że na starcie zabrakło wielu entuzjastów, weteranek i weteranów STOPowego pedałowania.
Ulicą Fromborską ruszyliśmy w kierunku Krasnego Lasu. Na trasie spotkaliśmy Dareckiego, który robiąc nam kilka fotek dokonał lustracji przejazdu niedzielnych rowerzystów. Na skraju lasu krótka przerwa, szybki przegląd i naprawa roweru Danusi, i pomknęliśmy w stronę Jeleniej Doliny. Jadąc przez las widać, że okres grzybobrania w pełni. Trzeba było zachować ostrożność, bo niektórzy samochodami zapuszczali się daleko w las. Niemniej bez przeszkód i jakichkolwiek strat dotarliśmy do osławionej doliny. Byłoby to miejsce urocze, ciche i spokojne, gdyby nie barany z gatunku homo sapiens. Walające się śmieci, niszczejące urządzenia składają się dzisiaj na obraz JD.
Jak zwykle przerwę w tym miejscu wykorzystaliśmy na pierwsze małe co nieco. Między innymi była zbiorowa konsumpcja domowego smalczyku z prywatnej wytwórni. Nie mogę uskuteczniać reklamy, więc tylko napiszę, że zachwyty, mlaskania i cmokania świadczyły, że był to markowy wyrób, godny naszych podniebień. A jak do tego dodać worek świeżej papryki przywiezionej przez Alinę, to przysłowiowe niebo w gębie.
Tak wzmocnieni ruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku Ogrodnik i Zajączkowa. Szosą 504 dotarliśmy do Pogrodzia. Był to dobry etap naszej wycieczki, ponieważ droga biegnie lekko z górki, a pomocny wiatr pozwolił szybko i bez zbędnego wysiłku osiągnąć Pogrodzie. W sklepie uzupełniliśmy zapasy i pomknęliśmy w stronę Tolkmicka, by zatrzymać się na nieco dłużej w miejscu, z którego można podziwiać ładny widok miasteczka i Zalewu.
Nie samą duchową strawą rowerzysta żyje, więc opróżniliśmy zbiorowo to, co było w sakwach. Małe ognisko pozwoliło podpiec kiełbaski, różne napoje dawały poczucie błogiego nastroju, jesienne słoneczko przyjemnie grzało i ładny widok na okolicę uzupełniał całość. Nie było więc dziwne, że Komendant uległ małej presji i nieco przedłużył zbiorową sielankę. Oprócz ładnych widoków podziwialiśmy nowy rower Janusza. Opony Continental, białe felgi, od ilości biegów powstawał mętlik w głowie, a białe siodełko jest zwieńczeniem wszystkiego. Jak stwierdziła Alina, na tym białym siodełku wygląda Janusz, jakby siedział na pieczarce. Pogański to jeszcze rower, bez imienia, ale wygląda imponująco.
Po wykonaniu zbiorowej fotki pożegnaliśmy miłe miejsce i ruszyliśmy w dalszą drogę. Tylko zawirowania powietrza świadczyły, że przejechała przez Tolkmicko grupa rowerzystów. Chwila moment osiągnęliśmy Kadyny i przed nami Cień Wielkiej Góry. Jak mówi Zbyszek, raz w roku trzeba się z tym zmierzyć. Rytmicznie pedałując pokonywaliśmy niestrudzenie metr za metrem, a konfetti żółtobrązowych liści sypały nam się pod koła. W połowie górki Andrzej stwierdził, że opadły mu siły, cukier i w ogóle opadło wszystko, ale za wygraną nie dał. Jeszcze chwila, jeszcze mały zjazd do Łęcza, jeszcze mały podjazd i zatrzymaliśmy się, by uspokoić nieco przyspieszone tętno. Roztaczający się widok na Zalew pozwolił przyśpieszyć ten proces. Mirek nie byłby sobą, gdyby nie pospieszył na pomoc napotkanym w tym miejscu bikerom, którzy zmagali się z uszkodzonym rowerem.
Już tylko prosta droga wiodła nas do mety. Nie była to imponująca ilość kilometrów, nie zaznaliśmy rozkoszy odkrywania nowych tras, zabytków i widoków, ale jak zawsze był to udany rowerowy wypad za miasto. Tylko tutaj można zobaczyć prawdziwą złotą polską jesień i babie lato. A tak właśnie było w tę niedzielę.
Do zobaczenia na IV edycji Rajdu Fidelitas. Nie będzie lekko, oj nie będzie.
Ps. Czyj to sandał? Jak zawsze komisja obiektywnie, sprawiedliwie i po kumotersku wskaże zwycięzcę. Do wygrania, ale to wszystko prawda, profesjonalna koszulka, nieprzemakalna z nadrukiem symbolu Grupy. Wręczenie koszulki w stosownym czasie, bo sprawa wymaga załatwienia.
Relację przygotował Marek R.
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj