O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 5/2012 - Kadyny - 06 maja

Zbiórka: Skrzyżowanie ulic Fromborskiej i Królewieckiej, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Jagodnik, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Pagórki, Kadyny (czarna droga), Suchacz, Nadbrzeże, Kamionek W., Elbląg

Długość trasy: 50 km, Uczestnicy: 19, Punkty: 75


Trasa rowerowa 1531967 - powered by Bikemap 



Ech tradycyja to ci wiekowa, że lud bogobojny w jednym dniu na siedem pracą się nie hańbi, jeno weseli się, że oto nadzieja przepełnia serdca pospólstwa, bo Pan nasz siłę piekielną zwyciężył. Naród raduje się swawoląc tu i tam, za dziewkami się uganiając, karczmy nie omijając i wiele jeszcze innych sposobności nie zaniedbując. A sposobności te mogą przecie być najprzeróżniejsze. Nie dziw zatem, że są też panny i mężowie którzy tradycyję wspólnych spotkań pielęgnują od roków czternastu. Spotkania te nie byle jakie są. Nie czcze dysputy są toczone, jeno aktywne, wspólne welocypedów używanie tamoj obowiązuje. Owoż i Anno Domini 2012, maja dnia szóstego tradycyji takowej zadość się stało. Szczególny przecie to miesiąc ten maj. Liść zielony okrył gęsto już wszelakie drzewo i kwieciem bielutkim wabi owada różnorodnego. A i ptasiec szczebiocąc szuka swojej nowej połowicy. I źwierz rogaty, odpowiadając na natury zew, ugania się za panną nadobną. Amorom tym zwykle gwiazda nasza ciepła przygląda się ciekawie. Taaak, zwykle dzieje się tak. Cóżeśmy to jednak nikczemnego uczynili dniami ostatnimi, że nieboskłon zapłakał rzęsiście chmurami zasłaniając promienie złociste, przeto zimnica ogarnęła padół nasz ziemski? Zali łzy te są oznaką tęsknicy za Komendantem, któren wojaży przeróżnych zażywał? Przecie wódz ten mężny władztwo swoje nad czeredą (Stopową zwaną) przekazał pod buławę imć Maryjana z Gronowa. Czyż zatem uzasadnione mogły być poranne niepokoje białogłów? W godne przecie ręce komenda się dostała. Nie pierwszy to raz, gdy Maryjan z Gronowa hetmanił naszemu pospólstwu. Cóż zatem znaczyć miały wici skoro brzask przesyłane? A bojaźliwe te wieści do stolicyi samej słane były! Widać podła jest wiara naszej płci nadobnej.

Onegdaj już wspominany był kronikarz zwany Josephem Hellerem, któren powieść zwaną Paragrafem Dwudziestym Drugim popełnił był. Piśmiennik ten fantazyje jakoweś tworzył ku wesołości gawiedzi. Nie przypuszczał nawet, że oneż fantazyje prorocze były w grodzie Elblągiem zwanym. Tym razem nasz nowy hetman afrontu doświadczył już na starcie. Wypomniano mu przecie, że informacyji nijakiej na paginie elektronicznej umieścić nie raczył. Informacyji, że tradycyja spotkań zmianie żadnej podlegać nie będzie. Od kiedyż to powiada się o prawidłowościach uświęconych zwyczajem nastoletnim, zmianom niepodlegającym. Niewieście napastliwości te w niegodnej plotce to tylko miały oparcie. Plotce jaką ludowi gminnemu jeno bawić się przystoi, a nie pannom z rodów statecznych i poważanych. Zali może być to argumentem, że Katarzyna pedziała, że Janusz pedział, że Maryjan pedział itd.? Toż jako żywo przypomina to zabawę pacholęcą pomidorem zwaną. Z prawdziwą godnością i wodzowską pobłażliwością Maryjan z Gronowa imaginacje te przyjął na swą mężną pierś (przy czym bojaźni przed aurą nie odczuwał i trasy nie zmienił), po czym zliczać począł przybyłych welocypedziarzy. Oj zajęczych serdc nie brakowało tegoż majowego dnia. Jednak aż 14 godnych mężów z rodów znacznych stawiło się na starcie. A i krasawice dopisały w liczbie pięciu. Był i Senior Grajkiem zwany, który to zrazu dosiadał swojego dwójkołowca to znowu lękawicę jakowąś czuł. Mężne to jednak serdce i płochoć odrzucił ode siebie. Był też Ryszard co wiedzę wiekową posiadł był. Stawił się też hardy wojownik, któremu łońskiego roku nikt pola nie śmiał dotrzymać. Niewiadomymi traktami wola jego podążała czasy ostatnimi, ale tym razom nie karczma mu była w głowie. Za różną przyczyną co poniektóre niewiasty pokazały na starcie swoje wdzięczne lico. Dorotea na tenże przykład jeno przydać wiary zapragnęła, iże Maryjan z Gronowa ninie zaniecha wojażowania. Tym razom, jednakże dobyła swój welocyped. Onegdaj, miast osiąść na siedzisku, stropiona odeszła jak nie pyszna.

Wódz obaczył cały hufiec, ku chmurom oczy zwrócił (suchoć jeno znajdł) i bieżać nakazał (a droga przez Komendanta na ponad 1240 sznurów długa wyznaczona była). Oj daleko zgraja cała chyżo uszła. Bez estymy dla Nestora i jego pojezda. Snać chcica jakowaś gnała ich co by sioła w okolicy grodziska czem prędzej doglądnąć. Kiej trakt lesisty osiągnęli, hetman stajanie nakazał. Edi Grajkiem zwany utrudzon jeno tyle o ile, pobłażanie okazał gołowąsom i nie wypomniał im, że jeszcze przede chwilą ogon po sobie wzięli. Nie niewieście to miarkowanie co i kiej ma fungować, aby jej nadobną kibić przemieścić. Męża to rzecz, aby rozeznać mechanizacyję rozmaitą, bo nie o kordonek i hafty tu chodzi. Welocyped łańcuch ma w sobie, a w nim ćma oczek ogniwami zwanych. Kowal jeno takim chwalić się może, gdy łupieżników goni w przerwach między koni kuciem. Jednak kowalski łańcuch nie rzucany jest z koła na koło w ostre zęby zbrojne. Welocypedowe to ogniwa mechanizacyja skuteczna wnosi i zwala, z przodu i z tyłu, umęczonym nogą ulgę dając. Czort jakisiś barbaryjski to sprawił i gdzieżby Dorotei głowa, zdobna w kraśne lico miała kalać swoje miarkowanie tym gdzie przód, a gdzie tył, gdzie trzy zębowe koła, a gdzie cała czereda takowych kół. I to jeno wie, że korbą kręcąc można sprawić, że daleko za sobą zostaje i las, i kamień, i sioło, i źwierz rogaty lubo pacholę swawolące przy dukcie.

Ale, ale. Czyż Dolina Jelenia z Martwą Tonią nas nie czeka? Owoż nakaz jazdy dalszej wydany ostał. Czereda cała chyżo ruszyła. Ech jest takie słowo w Polszcze, że głupota nigdy swych granic przekraczać nie może. Ona jeno tamoj gdzie stąpnie tam terytoryjum swoje osiąga. Ninie swoją zgrabną stópkę na autorze tejże relacji stawić raczyła sprawiając, żem nagle kiep się stał nieziemski. Wodzowskim to prawem jest zobowiązania wyznaczać, takoż i Maryjan z Gronowa mnie funkcyję ariergardyji powierzył. Nasz Bzdyk umknął mojemu patrzaniu. Srogość hetmanowego lica stanęła mi przed oczami, takojm i zawrócił do ostatniego stajania co by Bzdyka obaczyć. Owoż nie najdłem go jednak tegdy chyżo nazad pomykałem. Hufiec już dawno rozkulbaczony był nad Martwą Tonią i weołość pospólstwa jeno wzbudziłem. Obaczyłem, że Senior nawet nie zmiarkował, żem poszukiwania jego przede chwilą przedsięwziął. Nasza krasawica Dorotea wyjątkowo ninie mechanizacyją zainteresowana była. A że nie folgowała swoim zgrabnym nóżkom toć i nie dziwota, że liczydło ni kalkulować nie mogło nadążyć, ni cyferki zmieniać. Nóżki jeno migotały odbijane w kroplach porannej sikawicy, tedy liczydło okazywało długość traktu jakby krótszą. Tegoż też jej płoche rozumienie ogarnąć nie mogło.

Nad Doliną siła jakaś kropidłem zaczęła machać. Wodzowską to sprawą było zakończyć popasanie i dalej chyżo pogonić przez lasy i knieje. I też pędziła czereda nasza, jako że dukt miał lico równiutkie, asfaltem zwane. I kiej tak monotonia snadnie opadała naród, tegdy nieczekana rzecz się stała. Wżdy narody znają, iże Naszego Nestora serdce raduje się na krase białogłowy. Ale ejże! Jest jedna niewiasta, w otoczeniu której Bzdyk jeszcze nie bawił. Zali mąż ten nie nadużył jednak swawoli? Kiej przyszło nam wtoczyć się w dukt na las kierujący, Senior dość wszetecznie sobie poswawolił. Miast czekać na chusteczki upuszczenie, ochoczo zaatakował welocyped Danuty. Umne dziewczę w niepamięć ten czyn chyżo puściło.

Knieje nas otoczyły i sikawica ponownie zawarła nieboskłon. Różniści przepowiadacze pogody wszak wywróżyli ze swoich szklanych kul, kości lubo uświęconych patyczków, brak deszczu kiej słońce przetoczy się przez swój zenit. Hetman wszem i wobec ogłosił był, jako iż
knieje te grozę budzić mogą, jako iż zaręczyć nikt wstanie nie jest, iże łupieżniki jakoweś ostańców pochwycić nie zapragną, on w swej mądrości nieprzeniknionej, czując ciężar hetmanienia nad zgrają Stopową na barki jego złożony przez imć Komendanta, podejmie trud i ryzyko ubezpieczenia tyłów podczas szaleńczej galopady w dół po dukcie Czarnym zwanym. Hufiec zrozumiał to poświęcenie bez zbędnego szemrania. Ćma jeźdźców pognała na stracenie. A dukt podły tam był. I ślizgawica, i kałuż bezlik, błociska wszelakie oblepiające napędy welcypedów i obuwie ich właścicieli. Pojedynczo białogłowy i mężowie (na mężnych w takowej sytuacyji nie wyglądających) mostek osiągnęli. Snać groza wielkie pomieszanie w głowach czeredy porobiła, jako że welocypedy pod daszek pochowali, aże miejsca dla narodu do schronienia nie stało. Kronikarz niniejszy strwożył się niezmiernie kiej zmiarkował, że jedna białogłowa kompletnego zamętu doznała powodowanego straceńczą jazdą. Zimnica potęgowała się, sikawica nie malała, a Wioletta poczęła odzienie rozdziewać ze swojej kibici. Zali przeoczyła sezon zimowego chlapania morsowym zwany, lubo wszeteczne pomysły jakoweś zakołatały w jej głowie (zaiskrzyły się oczy niektórym mężom!). Ki czort? Niewiasta ta szybko jednak przyoblekła się w nowe, ciepło dające odzienie. Trwogość natychmiast zeszła z serdca mego.

Nastał i Maryjan z Gronowa i zakomenderował, co paleniska nijakiego dzisiaj nie będzie. Wilgoć wszechobecna niemożnością uczyniła ogniska robienie. Wódz wybrał dalszy kierunek. Nie włoska i nie francuska. Tym razom nawet nie hiszpańska jeno kadyńska Riwiera stała się celem dalszego podróżowania. Czarowniki pogodowe snać nie mylili się, jako iż nieboskłon wstrzymał deszczu opadanie. Woj Radzio brak ufności do oblekanych wdzianek wykazał i na poszukiwanie wewnętrznych grzewczych napojów się udał był. Nie mnie sądzić, czy miodu lubo wina uświadczył. Tym czasom czereda gród Riwiera zaatakowała. A gród ten warowne wrażenie sprawiał. Mężowie jednak wigoru nowego doznali i chyłkiem naszli miejsce niebronione. Most li to zwodzony? Fosy jakby jednak nie stało. Ki czort to był? Wrota jakoweś na klepisku leżały odsłaniając wejście do grodziska. Wrota delikatne i snać stąpać po nich niegrzecznym było. Cóż wewnątrz? Jeno ciepłe napoje i własne jadło w domowym zaciszu zgotowane. Imć wódz z hetmańską fantazją czasu pół godziny poswawolić pozwolił. Ale gdzieżby swawole w głowie Doretei na męskie miarkowanie ninie ustosunkowanej. Klocki nie dawały spokojnie jej czas przepędzić. Nie, nie o pacholęce igraszki tu chodzi. Ostre cięcia lubo karby jakoweś jej główkę zaprzątały. Cięcia te nie mieczem wprawdzie czynione, ale mimo to informacyją miały być. A informacyja to bardzo ważna jakoż klocki te hamowanie kołom welopecydowym Doretei czyniły. A iże czyniły to niemal nieustannie na piekielnej drodze Czarna zwanej, to mienić je prawdopodobnie należy. Nie zmiarkowała Dorotea zawiłości nacięć, ale piszczenie klocków przy tarciu o koło zwane felgą stało się prostszym do ogarnięcia przez owąż niewiastę. Ale i Agnieszka nie gorszą w miarkowaniu zawiłości welocypedowych być chciała. Problem rzucania łańcucha ponownie powzięty był. Nie jest łatwe zadanie dla nienawykłych głów. Pewna Elwira, której rodzicem żem został roków 10 temu (zatem to pomiot mój nie chwaląc się) zasadę prostą zdaje się przyjęła: z przodu dwójka z tyłu czwórka. No tak, ale ponownie stajemy przed nieprostym dylematem, wyżej już dokumentowanym: kamoć je przód, a kamoć tył?!

Pół godziny minęło i koniec popasania zarządzony został był. Czereda dosiadła swych welocypedów i żwawo ruszyła wzdłuż drogi żelaznej, torami zwanej. Jednakoż nie wszyscy użytek ze swych nóg kręcących korbą czynili. Wioletta i mąż rzymskich wodzów imię noszący źwierza dostojnego obaczyli w liczbie wielokrotnej. Ach napatrzeć się na konie nie mogli. Pewnikiem prastare wyścigi rydwanów w głowach ich się imaginowały. Inny mąż znamienity, Zdzisławem zwany, hełmowi uwagę swoją poświęcił. Nie o przyłbicę tym razom chodziło wszak. Zapewne nie na wojowanie się wybierał. Jeno pasek spinający posłuszeństwa odmówić sobie pozwolił. Niemniej hufiec pod nieskazitelnym przywództwem Maryjana z Gronowa wzniesienie Nadbrzeże osiągnął. Cóż, przyobleczenie zapewne bliższe jest miarkowaniu niewieściemu i na tymże to polu pewniej się czują. W prawdziwe zachwycenie Agnieszkę wprowadziło rozumne nastawanie Naszego Hetmana do gustownego wyglądu zewnętrznego. Hełm wodza, nawet tak małego hufca nie może być dobierany zbyt frywolnie. Ażeby zawrócić w głowie białogłowom należy podchodzenie mieć do tej, frywolnej zdawałoby się kwestyi, a jednak niezmiernie docenianej przez niewiasty, z należnym i godnym uważaniem. Kolor nakrycia głowy musi być ściśle skomponowany z resztą przyobleczenia, a nie zawadą nawet by było, iżby barwa jego komponowała się z welocypedem, czyż nie słusznie prawię Agnieszko?

I już tylko ostatnie sznury drogi do końcowego stajania. Temat rzucania łańcucha nawet w tym momencie spokoju nie dawał. Danusi welocyped, mimo że świeżo przez majstrów sprawnych zmontowany był, wymaga aby obaczyć go przez rzetelnych rzemieślników, co by nogi nie tańczyły jak wiatraki, a łańcuch z zębiska na zębisko gładko rzucany był. Rampisko osiągnięte zostało w wesołości powszechnie dominującej. Maryjan z Gronowa - mąż znakomity, w tym to miejscu misyją swoją zakończył był. Całe bieżanie, jako, iż stajania ogniskowego nie było, ledwo 1110 sznurów przekroczyło. Ach, jest jeszcze fakt nieskazitelny, któren dokumentowania wymaga. Radzia, któren to łońskiego roku ograł wszystkich mężów znamienitych, pragnienie ogromne dopadło. Imaginuje on sobie, iże najdzie takiż rok, co Komendant sprosi samych rocznych zwycięzców na ucztę uroczystą. I on, Radzio, dostąpi zaszczytu zasiadania przy owym stole, co przyszłym jego pomiotom latami całemi opowiadane będzie. Na rampisku mnie, kronikarza niniejszej ekskursyji, dopadła kolejna białogłowa oblekaniem welocypisty zainteresowana. Niewiasta ta o szlachetnym imieniu Patrycyja w stres i zakłopotanie wpędzić mnie śmiała. Portki noszę takowe jakowe noszę i nie mam biegłości niewieściej do stawania na równym polu z białogłową, aby takiż temat rozstrzygać.

A wszystko com widział i słyszał jak najrzetelniej opisać siem starał. A com nie widział i nie słyszał tom dzięki pomocy Dorotei i Maryjana z Gronowa (który nie tylko hetmanił, ale oczy takoż szeroko otwarte miał) też opisał. I za to im jak i za wspólnie mile przeżytą ekskursyję habdank złożyć żem chciał. A pisanie to nie dla chwały jakowejś żem wykonał, jeno dla potomności, co by wieść z niego czerpała, że Stopowcy godnie i mile czas spędzać potrafili.

Relację przygotował Janusz K.












Komendant 02 May 2012 50,776 9 komentarzy

9 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Marian65
    Marian65
    Dziękuję wszystkim "nieprzemakalnym" za udział w dzisiejszej wycieczce. ;)
    Jak jest dobre towarzystwo to pogoda nie sprawia kłopotów, a i kilometry trasy szybko mijają. (okok)
    - 06 May 2012 16:27:28
    • agawe
      agawe
      Rower wyczyszczony, buty umyte, ciuchy uprane, prysznic wzięty... Czy warto było się aż tyle trudzićMyśli
      A jednak - było warto Duży uśmiech
      Wycieczkę, pomimo deszczowej aury oraz trudów związanych z doprowadzeniem się do ładu po jej zakończeniu, uważam za bardzo udaną.
      Dzięki Marian - spisałeś się jako prowadzący i w dodatku tak pięknie skomponowałeś swój ubiór (okok)
      Dzięki wszystkim za miłe towarzystwo Uśmiech
      - 06 May 2012 16:35:41
      • Jurek M
        Jurek M
        - 06 May 2012 18:30:05
        • LUKE_HS
          LUKE_HS
          Rower czysty ale i tak do serwisu trzeba go dać na przegląd, ciuchy mokre i już wiszą ,plecak hmn to później, wycieczka mokra, błotnista, śliska i dlatego była zajefajna Duży uśmiech szczególnie zjazd na sucho na pewno tak fajnie nie jest heh
          - 06 May 2012 19:42:54
          • M
            Marek55
            Chylę swe wysokie czoło przed uczestnikami wycieczki za chęci, wytrwałość i determinacje. Na pocieszenie dodam, że tam gdzie byłem, również było chłodno i padał deszcz.
            - 07 May 2012 06:58:06
            • M
              Marek55
              A juści. W całej krainie trudno szukać lepszego kronikarza.
              - 09 May 2012 06:50:21
              • Marian65
                Marian65
                Milczek brak mi słów Brawo Brawo Brawo
                - 09 May 2012 20:44:10
                • agawe
                  agawe
                  Dorotea..., Maryjan... a ja, tak po prostu AGNIESZKA Nerwus
                  Cóż za jawna niesprawiedliwość społeczna Beczy
                  Czytanie relacji zajęło mi trochę czasu, ile zatem zajęło jej napisanie...Myśli
                  Januszku, kronikarz z Ciebie wyśmienity Brawo
                  - 09 May 2012 21:21:56
                  • Waldic
                    Waldic
                    Żółta kartka Janusz. Następnym razem pamiętaj, że Agnieszka = Jagienka Duży uśmiech
                    - 09 May 2012 21:38:19
                    Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
                    Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj