O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 11/2012 - Święty Kamień - 10 czerwca

Zbiórka: Skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Pagórki, Tolkmicko, Święty Kamień, Tolkmicko, Kadyny, Nadbrzeże, Jagodna, Rubno Wielkie, Elbląg

Długość trasy: 67 km, Uczestnicy: 41, Punkty: 134


Trasa rowerowa 1629468 - powered by Bikemap 



,,Nie ma takiego licznika, którego nie można zgubić" powiedział Waldek patrząc na puste miejsce, gdzie powinien tkwić licznik nie byle jakiej firmy. To nie jedyna złota myśl wypowiedziana tego dnia, bo okazji by rzucać myśli nieuczesane, było sporo.

To był szczególny dzień. Zapowiedź bicia rekordu świata w ilości mieszczących się rowerzystów na Świętym Kamieniu przyciągnęła pokaźny tłum miłośników zbiorowego pedałowania. Wprawdzie w księdze Guinnesa o tym nie wspomną i Mazurka Dąbrowskiego też nie zagrają, ale każdy chociaż przez moment chciał poczuć się bohaterem.
Zdawałoby się, że nic nie może tego dnia zakłócić sielankowego pedałowania. Pogoda jak marzenie, wszyscy pełni rowerowego zapału i zaangażowania, a trasa wyrysowania na mapie prawie do nas przemawiała ,,jedźcie tędy, ja was poprowadzę".

Lecz czujne oko obserwatora mogło wychwycić pewne symptomy tego, co będzie później. O czym cicho i tajemniczo rozmawiał Komendant z Marianem? Dlaczego akurat w ten dzień Marian wyruszył na trasę góralem? Dlaczego Marian przybrał klubowy strój? Prawdopodobnie gdyby się zgubił, służby ratownicze będą wiedziały, do jakiego miasta Go odstawić.

Ruszyliśmy w kierunku ,,pachnącego" Krasnego Lasu, a później w stronę Jeleniej Doliny. Jest przyjemnie. W nocy porządnie padało, ale tak jak w słowach piosenki ,,a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój", tak właśnie jest. Rześko i przyjemnie, a ptaki zdzierają struny, by nacieszyć się nowym dniem. Jelenia Dolina przywitała nas ciszą i spokojem, więc i my zachowaliśmy powściągliwość w głośnym wyrażaniu swych emocji, tym bardziej, że na ławce smacznie spał utrudzony biesiadnik. Pewnie nad ranem wyszedł ze strefy kibica.

W naszych rozmowach temat Euro, to temat numer 1. Może nie wszyscy dobrze wiedzą o co chodzi ze spalonym i co to jest stały fragment gry, ale którzy zawodnicy to ,,ciacho", orientacja jest dobra.
Przed Pagórkami ostry skręt w prawo i drogą po płytach, ale za to pośród kwitnących i pachnących łubinów posuwamy się do przodu. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie czerwony szlak wzdłuż Grabianki prowadzi do Kadyn, lecz my obieramy kierunek w prawo. I zaczynają się przysłowiowe schody, chociaż nie jest tak źle. Kilka błotnych kałuży wliczamy w stały element tej części lasu. W nocy padało, więc mokro musi być. Dojeżdżamy do rozwidlenia dróg w lesie. Wybór pada na jedną z leśnych dróg i pomyłki być nie może, przecież już tu nie raz bywaliśmy. Jeszcze kiedy Komendant orzekł, że na końcu tej drogi w Tolkmicku jest sklep, dobrze że to wiosna i liście mocno trzymają się gałęzi, bo jesienią na pewno by spadły od okrzyków radości. Ruszamy dziarsko. Pachnący las, błoto, soczysta zieleń, błoto, błoto, nieprzerwany śpiew ptaków, piach, błoto, górka. Jedziemy dalej. Wywrotka, uciapane buty, zagubiony licznik, szwankujący rower, fajne zdjęcia. To tak króciutko opisując tę część trasy. Przy jakimś lekko błotnym zjeździe, a może to był podjazd, ktoś rzuca hasło, by zachować odstępy. ,,Odstęp jest wrogiem przygody" wyraża Kamila głęboką myśl prawie filozoficzną.

W tunelu zieleni jakieś domy. Tolkmicko? Nieeee. To Przybyłowo. Jakim cudem droga zjechała w bok? Leśne duszki zamąciły nam w głowach? Ale pasztet. Sprawdzamy stan rowerów, oglądamy swoje zabłocone buty i wyciągamy kamyczki z butów, a Marian zasięga informacji, którędy na Tolkmicko, bo skończyła się droga. Według słów jednego z mieszkańców, to proste. Ruszamy i trafiamy prosto na prywatne podwórko. Na szczęście gospodarz psów nie spuścił, tylko wytłumaczył dalszą drogę. Tabun rowerzystów rusza po śladzie przez ukwieconą łąkę. Pewnie jeszcze dzisiaj krowy w Przybyłowie nie dają pełnej normy wieczornego uboju, a byczek, który tak hożo pognał za jedną z rowerzystek, dalej stoi w oborze z maślanymi oczami i rozpamiętuje to, co widział.

,,Komendant nie błądzi, Komendant zwiedza" wyrwało się Waldkowi. Pora wyciągnąć mapę i obrać właściwy kierunek. Jest Tolkmicko i upragniony sklep. Wcześniej było błotko, piasek i droga typu ,,trzęsityłek". Jeszcze kilka kilometrów, spotkanie z rowerzystami z Malborka i Nowego Dworu, jeszcze kilka metrów piasku, jeszcze dwa konary na ścieżce i jest upragniony cel. Święty Kamień.

Głaz narzutowy przyniesiony przez lodowiec skandynawski. A tak naprawdę, by wiedzieć skąd się wziął ów kamyczek i różne teorie z nim związane, odsyłam szanownych czytaczy do opisu wycieczki numer 10 z 14 czerwca 2009 roku i numer 10 z 13 czerwca 2010 roku, a także proponuję wypuścić się w przyszłość, zgodnie z opisem wycieczki numer 17 z 7 sierpnia 2011 roku autorstwa Janusza.

Od najdawniejszych czasów kamień był przedmiotem kultu i składano na nim ofiary bogom w postaci ryb. A guzik prawda, bo ryby są drogie. O ofiarę z dziewicy trudno, a szlachetnego kawalera jeszcze trudniej uświadczyć, w związku z tym ofiarowaliśmy bogom dym z ogniska wzbogacony zapachem pieczonych kiełbasek. Chyba przyjęli tak zacną i bogatą ofiarę. Kiełbasy nikt oddać nie chciał.
Wdrapujemy się na kamień. Stosujemy różne techniki i okazuje się, że wspólnie można wiele. Januszowi udaje się umieścić jeszcze rower, co jest niezbędnym warunkiem zaliczenia rekordu, a na hasło Zbyszka by się przytulić, najbardziej aktywny jest Andrzej. Jedna fotka, druga fotka, musimy przecież tę chwilę utrwalić dla potomnych. Schodzimy z kamienia, a Komendant liczy radosny tłum. Jeden, dwa, trzy i trzydzieści pięć, i trzydzieści sześć. Nowy rekord świata ustanowiony, więc powszechna radość zapanowała wśród zgromadzonych rowerzystów.

Tego dnia był jeszcze drugi powód radosnego uniesienia. Nowy, ale jeszcze pogański author Mission Władka wspaniale prezentował się na piaszczystej plaży. Tylko właściciel był troszeczkę zmartwiony, bo rowerek dostał po kółkach na trudnej trasie.
Wracamy. Po drodze zajeżdżamy do tolkmickiego portu. Oglądamy wycieczkowca, który dumnie stoi zacumowany w porcie niczym Queen Mary. Dalsza droga jest prosta i bez niespodzianek. Wzdłuż brzegu do Kadyn z małą przerwą, dalej Suchacz, Nadbrzeże i z uśmiechem osiągamy naszą metę.
Było nieco inaczej, bo z licznymi atrakcjami. Było pchanie rowerów i zabłocone buty, o zagubionym liczniku nie wspominając. Ale było fajnie i tak będziemy pamiętać.

Relację przygotował Marek



Komendant 08 June 2012 24,543 4 komentarzy

4 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Trasa uwzględnia dodatkowe 10 km za bramkę strzeloną nam przez Greków, ale odjąłem 10 km za bramkę którą Nasi strzelili Grekom. Ognisko na plaży przy Świętym Kamieniu. Będzie próba bicia kolejnego rekordu w ilości osób którzy wejdą na kamień + jeden rower. ;)
    Kto pamięta jaki jest dotychczasowy rekord? Chatownik
    - 08 June 2012 20:15:07
    • Komendant
      Komendant
      Tak, to jest dobra odpowiedz, ale wówczas nie było roweru. :(
      - 08 June 2012 20:31:12
      • Waldic
        Waldic
        Szczęście, że z Rosją nie graliśmy, bo dopiero by nas Komendant przegonił Boi się
        - 09 June 2012 07:21:29
        • LUKE_HS
          LUKE_HS
          https://plus.goog...8117599665
          kilka fotek te późniejsze :P
          - 10 June 2012 20:14:34
          Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
          Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj