Aktualności
Zbiórka: Parking przy salonie Opla, ul. Rawska , godz. 9.30
Trasa: Elbląg, Pilona, Bogaczewo, Zielony Grąd, Nowa Wieś, Kąty, Pochylnia Buczyniec, Jelonki, Dłużyna, Węzina, Komorowo Żuławskie, Elbląg
Długość trasy: 66 km, Uczestnicy: 41, Punkty: 99
Trasa: Elbląg, Pilona, Bogaczewo, Zielony Grąd, Nowa Wieś, Kąty, Pochylnia Buczyniec, Jelonki, Dłużyna, Węzina, Komorowo Żuławskie, Elbląg
Długość trasy: 66 km, Uczestnicy: 41, Punkty: 99
O rany, o ja cię kręcę, o kurde olek, ale co ja mam pisać?. Pustka we łbie, brak konceptu, czyli ogólny marazm. Kto, albo co pomoże? Może krótka modlitwa do A?
,,O Wielka,
któraś posiadła talent Norwida, Szymborskiej i wielu innych,
udziel mi wielkiego daru przyciągania słowem ludzi ku sobie,
zyskiwania ich serc."
Kurde i nic. A może prostszymi słowami Waldka.
,,Co Ty jadasz,
że tak wierszem gadasz".
No, coś się teraz w głowie rozjaśniło.
Tego dnia jedno było pewne. Niepewna aura. Niebo zachmurzone, temperatura niezbyt wysoka, ale i tak pokaźna grupa kręcipedałów stawiła się na linię startu, by gromadnie dojechać do Buczyńca i nacieszyć oczy żwawo postępującymi pracami przy rewitalizacji Kanału Elbląskiego.
Ruszyliśmy. Przez znaną miejscowość Gronowo Górne pomknęliśmy pędzikiem w kierunku Zielonego Grądu. Po naszej prawej stronie mieliśmy możliwość podziwiania panoramy J. Drużno. Wprawdzie zza metalowej siatki, ale duże oczka w siatce nie zakłócały optycznego procesu kontemplacji. W godzinach przedpołudniowych stara siódemka nie jest zbyt ruchliwa, więc bez żadnych niespodzianek i zatrzymanek dojechaliśmy do smażalni ,,Okoń". Naszą uwagę przyciągnęła żywa reklama owej smażalni, czyli rybki pływające w małym baseniku i to co leżało na dnie. Starczyłoby tego na składkę przynajmniej za dwie wycieczki.
Gdy większość tak sobie gadu gadu, Marian w tym czasie wykonał bardzo ważne zadanie, czyli wybadał okoliczny teren i okazało się, że nie można. Nieważne co, ale nie można. Więc ruszyliśmy dalej szosą, by na rondzie skierować nasze rowery w kierunku Pasłęka. Jak mogliśmy się przekonać, na drodze dojazdowej do Pasłęka drogowcy jeszcze nie zawitali, ale rower ma to do siebie, że zdoła się wcisnąć między jedną dziurę a drugą i jeszcze ominąć dużą kałużę. Była koncepcja Piotra spożycia pasłęckich lodów, ale ostatecznie upadła, bo to ponoć strasznie duża bomba kaloryczna. Więc spokojnie przejechaliśmy przez miasto i podążaliśmy w kierunku Buczyńca. Trasa urozmaicona, ciekawe widoki i cieszące oczy żółte pola rzepaku. A tak sobie wędrując można wyróżnić dwa charakterystyczne zapachy. Pachnące rzepakowe pola i na drugim biegunie nie pachnące fiołkami dolatujące zapachy kiszonek lub naturalnych użyźniaczy pól.
Niektórzy ostrym podjazdem, inni przez łąkę i z przeszkodami, ale wszyscy dojechaliśmy do pochylni Buczyniec.
Wprawdzie dłuższy postój był planowany nad Kanałem w okolicy Jelonek, ale zdecydowanie była to już pora spożycia małego co nieco. Często jest to kwestia przypadku, a czasami pewnego wyczucia koło kogo się stanie. Pyszne ciasto z rabarbarem mile połechtało podniebienia. Paluszki lizać i nie tylko swoje. Może to nie będzie ,,pierwszy i ostatni raz" autorki owego wypieku. Nie będę zdradzał kto piecze owe pyszności, bo następnym razem przy Agnieszce będą stały tłumy.
Gdy znikły ostatnie okruszki spokojnie rozejrzeliśmy się wokół. Przyszło zadumać się na tym, co dzieje się z wiekowym Kanałem. Gdzieś przeczytałem i tu cytat ,,Ten unikalny w skali światowej zabytek sztuki hydrotechnicznej przechodzi właśnie generalny remont, a zakończenie prac planuje się na koniec kwietnia 2014 r." Jak mogliśmy się przekonać, wędrując wzdłuż Kanału, zakres prac jest ogromny, a na tę chwilę jest to ,,krajobraz po bitwie" i jedno wielkie dzieło zniszczenia. Chyba ktoś powinien tym problemem poważnie się zainteresować i oby Kanał jak najszybciej wrócił do swojej świetności.
Ruszamy z powrotem. Skoro było pod górkę, to od Buczyńca cieszymy się dobrym zjazdem, ale przed osadą Kąty sapiemy na podjeździe. W samych Kątach jedziemy ni to chodnikiem, ni to ścieżką rowerową, ale po czymś, po czym jedzie się wspaniale, a jak informuje nas też tablica, jedziemy wzdłuż odcinka drogi ,,kocie łby" wpisanego do rejestru zabytków. Jak widać, perełki budowlane spotkać można wszędzie.
Jest też chwila przerwy przy pochylni Kąty. Jak zauważył Marian, niczym dzieci zacne grono rowerzystów rozbiegło się po terenie pochylni, włażąc tu i ówdzie, i oczywiście uwidaczniając to na fotkach. Bliższe spotkanie z oglądanym terenem miał Andrzej. Chcąc wykonać dobre zdjątko niefortunnie poślizgnął się obijając zacne kości i brudząc rowerowe ubranko. Co za poświęcenie, a mogło być gorzej.
Jadąc wzdłuż Kanału, raz z prawej, raz z lewej strony dojeżdżamy do miejsca wybranego na ognisko. Nim wszyscy dotarli, za sprawą Mirka ogień już płonął, tak więc prosto z marszu można było poddać kiełbasę termicznej obróbce.
Edi przemówił i rozdawał gadżety, Elwirka otrzymała STOPową naklejkę, a sam Komendant wykonał Jej zdjęcie do galerii rowerzystów. Ponadto kiełbasa była jedzona, napoje spijane, a rower Zbyszka doznał na płytach poważnego uszczerbku.
Pora ruszać. Żegnamy przyjazne miejsce. Początkowo droga prowadzi wśród pól, później jadąc wzdłuż Kanału mijamy Karczowiznę, a dalej odbijamy w prawo i przez Dłużynę i Więzinę dojeżdżamy do Komorowa. Były tylko rozterki czy ów cel osiągnąć górą, czy dołem. Zdecydowana większość pozwoliła sobie mniej ambitnie przejechać tunelem pod siódemką. Z Komorowa meta już była na wyciągnięcie ręki.
Czyż nie był to udany dzień? Na początku sezonu były pewne obawy, że jeździmy co roku po tych samych miejscach, ale jak widać, zawsze można zobaczyć coś nowego. Dokładnie za rok wrócimy z podobnej trasy uradowani widokiem odnowionego Kanału. Czyż to nie będzie udany dzień?
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj