Aktualności
Zbiórka: Na starówce, przy Piekarczyku godz. 9.30
Trasa: Elbląg, Helenowo, Kazimierzowo, Jazowa, Kępki, Bielnik II, Kępa Rybacka, Cieplice, Rezerwat Przyrody "Ujście Nogatu", Batorowo, Nowakowo, Elbląg
Długość trasy: 60 km, Uczestnicy: 32, Punkty: 60
Trasa: Elbląg, Helenowo, Kazimierzowo, Jazowa, Kępki, Bielnik II, Kępa Rybacka, Cieplice, Rezerwat Przyrody "Ujście Nogatu", Batorowo, Nowakowo, Elbląg
Długość trasy: 60 km, Uczestnicy: 32, Punkty: 60
Route 2 347 397 - powered by www.bikemap.net
List do znajomych czasowo przebywających w Bieszczadach.
Witajcie!
Piszę do Was powoli, bo nie wiem, jak szybko czytacie. W pierwszych słowach listu zapytuje, czy jesteście zdrowi i czy u Was wszystko w porządku. Bo u nas wszystko w porządku. Rower Doroty po przejściach na ostatniej wycieczce już odzyskał stosowny wigor. Z ręką Elwirki też jest w porządku, a Ona sama wystartowała w ostatniej wycieczce. Uczestnicy ,,Żuław Wkoło" doszli do siebie i gromadnie stawili się na niedzielnej wycieczce. A tak nawiasem mówiąc, to po co jeździć w koło, jak lepiej przed siebie. Nie mogę napisać, czy Jurek już zmienił czerwone gatki, na bardziej stosowne do pory roku, ponieważ Jego nie było. Kiedy już wracaliśmy mignął nam na swojej kolarzówce, ale gatek chyba nie miał.
Ostatnia niedziela przywitała nas lekką mżawką. Janusz vel Mały tylko z pobłażliwością patrzył na tych wszystkich odzianych w nieprzemakalne ubrania, bo zgodnie z jego słowami, już niedługo przestanie padać. I tak się stało. Nim dojechaliśmy do Jazowa, było nadal pochmurno, ale nie padało. Więc znowu zaczęły się przebieranki, bo trzeba było zrzucić z siebie to, co zbędne. Chociaż taka mżawka ma i swoje dobre strony. Wszystkie niewiasty, a i niektórzy panowie, ale tak ukradkiem, wystawiali swoje dziubki na działanie warunków atmosferycznych, bo to przecież naturalne nawilżanie.
A Wy na pewno mieliście słoneczną pogodę, bo takie były przepowiednie. Ale co
z tego, że świeciło słońce, skoro nic nie widać, bo góry zasłaniają. Zresztą, my nie musieliśmy sięgać daleko wzrokiem. Prowadzący to robili za nas, chociaż i w tej materii był mały galimatias. Najpierw prowadził Marian, później Zbyszek, ponownie Marian i sam nie wiem, komu mam zawdzięczać, że udało mi się dojechać do mety. Ale wszystko było w porządku. Chociaż na samym początku, jeszcze w Helenowie, Tadeusz wszczął alarm, że na trasie zaginął Komendant. Co robić? Szybki telefon wyjaśnił sprawę. Jako zamykający musiał się zatrzymać, bo rower Elwirki miał drobny defekt. Krótki postój przy sklepie w Jazowie, był tylko postojem tzw. technicznym. Nie było szału zakupów, bo pogoda nie sprzyjała paleniu ogniska i poddaniu się tak ulubionemu zajęciu, jak pieczenie kiełbasek. Były za to inne radości, ale o tym słów kilka później.
Droga wzdłuż Nogatu jak zawsze urocza. Nieco mglisto, wiem, wiem, Wy mieliście słońce, ale żeby coś zobaczyć, to trzeba maszerować ostro pod górę, a później, jak wcześniej napisałem, inne góry zasłaniają widok. A my mieliśmy widok, aż po sam horyzont. Ci co byli we Władysławowie, oczywiście tym nad morzem, też na pewno mieli widoki aż po sam horyzont. Hi, hi.
Mając w oczach widok Nogatu w chmurnej otulinie, dojechaliśmy do wiaty, samozwańczo nazwanej ,,Andrzejówką". Tu był moment na nieco dłuższą przerwę. Rozsiadła się rowerowa brać wokół stołów, zjadając to, co zabrali z domu i pijąc też. Elwira aktywnie spędziła czas, okupując huśtawkę na placu zabaw. Ale najważniejsze dopiero miało nadejść. Dwa pogańskie rowery ładnie czekały, by je przyjąć do gromady. Edi, wystrojony jak nigdy dotąd, przystąpił do ceremonii. Dorota, właścicielka roweru Biria, by Jej się nic nie myliło i żeby było wiadomo, która Dorota jest ważniejsza, nazwała swoją maszynę ,,Dorota II". Przy okazji ceremonii Edi załatwił dla nowego roweru serwisanta 24 na dobę. Andrzej z honorem przyjął ową rolę, chociaż w sytuacji krytycznej serwisant się zakręcił. Rower Krystyny zgodnie z wolą właścicielki przybrał imię ,,Peguś".
Śmiało ruszyliśmy wzdłuż Kępy Rybackiej. Droga prosta, szeroka, ładnie się jechało. A w górach ścieżki wąskie, kręte i jeszcze pod górę. Wracajcie. W Nowotkach ponownie przejechaliśmy na drugą stronę Nogatu i rozpoczęliśmy jazdę drogą po płytach wzdłuż obszaru rezerwatu. Rezerwat ,,Ujście Nogatu" to fragment delty rzeki Nogat oraz obszar wód Zalewu Wiślanego, będące miejscem gniazdowania, wypoczynku i żerowania wielu gatunków ptaków wodno-błotnych i leśnych. Tego w Bieszczadach nie ma. Tam nawet komarów nie uświadczy.
Posłuchaj, jak płyty grają, kiedy spod kół wydobywa się rytmiczne bum, bum. Tablica z nazwą rezerwatu zatrzymała grupę rowerzystów. Tutaj musieliśmy wykonać zbiorową fotkę. I dalej rytmiczne bum, bum. A czy znacie przepis na zupę krem z dyni? Jak wrócicie z gór, to Dorcia zdradzi Wam ów przepis.
Zatrzymujemy się. Zbyszek prowadzi chętnych na punkt widokowy. Na pierwszy rzut oka trzciny, na drugi rzut oka trzciny, trzeci rzut oka nie pozostawia złudzeń. Wracajcie, w górach trzciny nie rosną. Zresztą we Władysławowie też nie.
Ruszyliśmy. Zasadnicza grupa była już dobrze z przodu, kiedy Dorota stwierdziła, że w nowiutkim rowerku poszła guma. Co się działo, to trudno opisać. Sześciu chłopa rzuciło się, rzecz jasna w kierunku roweru. Być może właścicielka patrzyła z zazdrością na to, co owi mężczyźni robili. A oni macali, szczypali, dmuchali, rozkładali i w końcu złożyli. Serwisant 24 na dobę niestety się spóźnił.
Później kluczyliśmy. Płyty, asfalt, wzdłuż wału, Cieplice, Batorowo i trafiliśmy do miejsca, gdzie dalej jechać się nie dało. Zniszczony mostek, za nim jeszcze trochę ziemi i dalej bezkres wody. Koniec świata.
Zniszczony mostek okazał się ciekawym obiektem do fotografowania. Kiedy tak szczerzyliśmy zęby do Zbyszkowego aparatu, nad wodą stał On. Z boku, cichutko, zapewne z natłokiem myśli wpatrywał się w wodę, jak Wanda w nurt Wisły, co to Niemca nie chciała. Dopiero słowa ,,tatusiu, już jedziemy" wyrwały Go z letargu. Ot, takie ,,Różne rozmowy z życiem".
Przez Nowakowo, zygzakiem po moście dojechaliśmy do mety. Podziękowaliśmy sobie za wspólną jazdę, bo choć pogoda była nijaka, to było super. Dlatego szybko wracajcie, bo we dwoje to nie jest tak fajnie. Chociaż czasami jest fajnie.
Pozdrawiamy Was serdecznie.
Ps. Pamiętajcie o pamiątkach.
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj