O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 7 - P. K. Puszczy Rominckiej i Boreckiej - 21-24.05.09

Wycieczka Nr 7 - P. K. Puszczy Rominckiej i Boreckiej - 21-24.05.09

21.05. Zbiórka: parking przy Leclercu, godz. 15:00, wyjazd godz. 16.00. Przejazd do Gołdapi autokarem.

22.05. Trasa Nr 1: Gołdap, Jurkiszki, Hajnówek, Boczki, Pluszkiejmy, Dubeninki, Stańczyki, Dubeninki, Czarne, Kociołki, Pluszkiejmy, Gołdap.

Długość trasy: 70 km, Uczestnicy: 23,


23.05. Trasa Nr 2: Gołdap, Marcinowo, Grabowo, Leśny Zakątek, Czerwony Dwór, Dunajek, Siedlisko, Nasuty, Rudzie, Kozaki, Zameczna Góra, Gołdap.

Długość trasy: 75 km, Uczestnicy: 23,


24.05. Powrót autokarem do Elbląga.



Pokaż Wycieczka Nr 7 - P. K. Puszczy Rominckiej i Boreckiej - 21-24.05.09 na większej mapie

21 maja, punktualnie o godz. 16.00, po sprawnym załadunku naszych rowerów do autobusu, wyruszyliśmy na kolejną STOPową wyprawę. Tym razem celem Wiosennej Wyprawy anno domini 2009 r. były okolice miejscowości Gołdap, zapoznanie się z fauną i florą Puszczy Rominckiej i Puszczy Boreckiej oraz zobaczenie wszystkiego co ciekawe.

-a motor tak huczy, tak wesoło basem dudni-, a nasz autobus, jak na czterokołowca przystało był stabilny, kierowca skupiony, motor czyli silnik pracował równo i rytmicznie. To załoga była wesoła.

W Gołdapi przywitali nas mili gospodarze pensjonatu Atena. Po odnalezieniu swoich miejsc noclegowych, skonsumowaniu późnej kolacji i podziwianiu Jeziora Gołdap w nocnej otulinie, udaliśmy się na pokoje. Lekko zmęczeni podróżą oraz wieczornymi zajęciami w podgrupach zapadliśmy w błogi sen przerywany tylko niekiedy drganiem ścianek gardła u niektórych współspaczy.

Piątkowy poranek, wbrew pesymistycznym prognozom przywitał nas pogodą sprzyjającą rowerowym eskapadom, więc punktualnie, zgodnie z założonym planem wyruszyliśmy na rowerowy szlak. Przedtem, tylko zbiorowe szczerzenie zębów do Zbyszkowego aparatu by utrwalić nasz zapał do grupowego pedałowania. Pierwszy etap wycieczki to miejscowość Stańczyki, gdzie znajdują się potężne wiadukty nieczynnej linii kolejowej Gołdap - Żytkiejmy (31km). Mosty w Stańczykach są najwyższymi na linii i jednymi z najwyższych w Polsce. Długość - 200m i wysokość 36m. Konstrukcja żelbetowa, pięcioprzęsłowa o równych 15m łukach. Architektura charakteryzuje się doskonałymi proporcjami a filary ozdobione są elementami wzorowanymi na rzymskich akweduktach.

Po drodze mieliśmy okazję sprawdzić swoje umiejętności w jeździe terenowej
o miękkim podłożu i wysokiej trawie oraz doskonalić się w pokonywaniu wzniesień. Trzeba zaznaczyć, że jazda rowerem w tej części Mazur jest ogólnie sprawdzianem dla rowerzystów i ich maszyn.
Do miejscowości wjechaliśmy pięknym zjazdem, który niestety w drodze powrotnej był już mniej urokliwy. W Stańczykach dłuższy postój poświęcony był na zregenerowanie sił i obejrzenie słynnych mostów. Trzeba przyznać, że robią wrażenie. Oczywiście, nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie weszli tam, gdzie jest zapisane: nie wchodzić. Ale tylko spojrzenie z góry i zadarcie głowy do góry, czyli obejrzenie mostów od dołu, daje obraz potęgi. Kilka zdjęć na pamiątkę, dla zrobienia których Mirek nawet przyjął pozycję horyzontalną, ostatnie spojrzenie na majestatyczną budowę i znowu podjazd.

Tuż za Stańczykami na chwilę zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie roztacza się ładny widok na dwa małe jeziorka,
a z jednym z nich związane jest bardzo rzadkie zjawisko, które miało miejsce 31 maja 1926 roku. Wtedy to, przy gwałtownej burzy jezioro zniknęło - pokrywając się grubą warstwą szlamu. W kilka chwil później doszło do potężnej eksplozji. Wzbił się ogromny słup wody z wielkimi bryłami ziemi i błota. Na powierzchni jeziora utworzyła się gruba warstwa ziemi, która dopiero po dwóch miesiącach opadła na dno. Uczeni twierdzą iż był to wybuch gazu błotnego, który wytworzył się z butwiejących setkami lat roślin. Silny spadek ciśnienia podczas burzy spowodował wydostanie się gazu
i eksplozję.
Na tle tak ładnego widoku jezior nie omieszkaliśmy zrobić kilka zdjęć z nimfami na pierwszym planie.

Dalszy kierunek jazdy to Puszcza Romincka. Według przewodników Puszcza Romincka, zwana "polską tajgą" to prawdziwy skarb natury, który budową przypomina lasy syberyjskiej tajgi. Jej unikatową wartość stanowi charakterystyczna dla krain północnych przyroda. Dominującą formą zajmującą rozległy obszar Puszczy są wzgórza morenowe porośnięte lasami. Najwyższe wzgórza przekraczają wysokość 200 m n.p.m. Powierzchnię wzgórz morenowych urozmaicają niecki oraz rynny, w których położone są jeziora, rzeki oraz liczne bagna i torfowiska. To jedno z ostatnich miejsc w Polsce, które oparły się destruktywnej działalności człowieka. Zapuszczając się w leśną gęstwinę nierzadko spotkać tu można stadko dzików lub saren, słyszeć tylko głosy ptaków i inne dźwięki przyrody.
Nie powiem, jazda ścieżkami Puszczy dostarcza wiele wrażeń i doznań, widzieliśmy wiele wspaniałych okazów flory, natomiast z fauny najbliższy kontakt mieliśmy
z komarami. Prawie że zaprzyjaźniliśmy się, chociaż była to przyjaźń jednostronna.
Dalsza jazda, to poszukiwanie jednego z tzw. kamieni Wilhelma, które ustawiono na pamiątkę jesiennych łowów Wilhelma II na jelenie byki w Puszczy Rominckiej.
W Puszczy znajduje się co najmniej 17 pamiątkowych obelisków (9 leży po stronie rosyjskiej i 8 w Polsce). Pierwszy głaz ustawiono w 1890 roku,
a ostatni w 1912. Polowania odbywały się corocznie pomiędzy 23 września a 7 października.
Przerwę kłam stwierdzeniom, że błądziliśmy w poszukiwaniu kamienia. My nie błądzimy, tylko my zwiedzamy.
Po krótkiej przerwie przy wilhelmowskim kamieniu, wykorzystanej na regenerację sił
i duchową strawę w postaci odczytu Kasi o Puszczy i wspomnianych wyżej kamieniach, podążyliśmy w kierunku naszej kwatery. Okazuje się, że przebyte po drogach i bezdrożach Mazur 70 km. nie jest w stanie zniechęcić członków STOPu do dalszych działań. Grupa naszych współtowarzyszy rowerowania udała się do gołdapskiego aquaparku, by tam doznać rozkoszy popływania.
Należy jeszcze wspomnieć, że w środku Puszczy uległ awarii system napędowy Mirkowej maszyny i trzeba było użyć specjalistycznych narzędzi.

Kolacja, złożona z ciepłego posiłku i jeszcze małego co nieco, sprzyjała degustacji napojów, wśród których delikatnością, przyjemnym cytrynowym aromatem stosownym do podanego kotleta wyróżniał się jeden z markowych produktów. Wszystko to sprzyjało swoistemu wieczorowi wspomnień o początkach powstania
i szlakach rowerowym Grupy STOP. A że rowerzyści to pogodni ludzie, więc dobrze rozpoczęty dzień, pomimo małego zmęczenia, zakończyły taneczne pląsy.

Sobotni poranek, mimo chłodu, zapowiadał ładny dzień, nic nie wróżyło pogodowych niespodzianek. Wspólne zdjęcie na pomoście w słonecznym blasku utrwalało w nas przekonanie, że niebiosa nam sprzyjają. Tym razem wyruszyliśmy z pewnym opóźnieniem, ale jak się okazało wyszło nam to na dobre. Przyczyną opóźnienia był spadek ciśnienia w ogumienia Jurkowej maszyny. Niestety, na niebie zaczęły pojawiać się złowrogie chmury. Po wyjeździe za Gołdap mocno lunęło. Na szczęście w pobliżu była stodoła i uprzejmi gospodarze pozwolili nam się w niej schować.
A gdybyśmy wyjechali o czasie, zapewne w momencie deszczu nie byłoby stodoły a dalej można sobie dopowiedzieć. Dobrym ludziom szczęście sprzyja.
Dalsza część naszej trasy wiodła przez Puszczę Borecką. W 85% rośnie tu świerk
i sosna, bogate podszycie i runo leśne. Teren urozmaicony dzięki polodowcowej rzeźbie. Istnieją tu 4 rezerwaty. Ciekawostką jest to, że występuje tu korzystny mikroklimat najczystsze powietrze w Polsce. W Diablej Górze pobiera się wzorcowe próbki powietrza do badań zanieczyszczeń. Więc kto w czasie jazdy nie oddychał pełną pojemnością swoich płuc (i piersi) niech teraz żałuje.
W miejscowości Czerwony Dwór, nad Jez. Szwałk Wielki zatrzymaliśmy się na dłuższy postój. W pewnym momencie świeciło słońce, więc rozgościliśmy się na trawie, ale czujnie w pobliżu wiaty. Niestety, sielanka nie trwała długo. Wiatr przygonił czarne chmury i z przerażeniem patrzyliśmy na ścianę deszczu, bo do zakończenia trasy było jeszcze daleko. Wkrótce przestało padać i mogliśmy kontynuować naszą jazdę. Trzeba wspomnieć, że pogoda była zróżnicowana. Na przemian świeciło słońce lub padał deszcz i nakładaliśmy na siebie ubrania przeciwdeszczowe lub zdejmowaliśmy. Po południu zrobiło się mocno chłodno i jazdę utrudniał silny, porwisty wiatr.

Mimo to, nie podjęliśmy decyzji o jakimś skróceniu trasy czy rezygnacji z obejrzenia czegoś ciekawego. Niebywałą atrakcją było obejrzenie fermy jeleni w Rudzie. Pani oprowadzająca nas po farmie, w ciekawy sposób opowiedziała nam o prowadzonej hodowli. Mogliśmy zobaczyć z bliska i dotknąć młodego byka i stadko łań. Można też wspomnieć, że na kotlety przeznacza się tylko osobniki słabe i rodzaju męskiego. Przekonaliśmy się również, jak ciekawskie są kozy, szczególnie te młode.
Późniejsza jazda to zmaganie się z wiatrem i wrażenie, że podjazdów jest zdecydowanie więcej niż zjazdów. Jednak wszyscy w znakomitej kondycji
i doskonałych humorach, po pokonaniu ponownie ok. 75 km. dojechali do pensjonatu. Tak jak poprzednio miłośnicy kąpieli udali się na miejscowy basen.
Wieczorową porą, by dobrze zakończyć nasz pobyt na mazurskiej ziemi, spotkaliśmy się przy ognisku. Było 100 lat dla solenizantki Iwony i uroczyste nadanie imion nowo nabytym rowerom. Rower Iwony otrzymał imię Stoperek. Waldek orzekł, że rower to jak kobieta: jedyny i niepowtarzalny, i jego Merida otrzymała imię Medzia. Czas upłynął nam na rozmowach, wspólnych śpiewach i pląsach wokół ogniska. Humory dopisywały i tylko perspektywa niedzielnego wyjazdu nieco kładła się smutkiem na naszych twarzach.

Niedzielny poranek był przeciwieństwem sobotniej, pochmurnej pogody. Śniadanie, załadunek rowerów i posiadanego bagażu do autobusu, wspólne zdjęcie
z gospodarzami pensjonatu i… kierunek Elbląg. Niejako po drodze zajechaliśmy do Rap, by podziwiać „mazurską piramidę rodzinny grobowiec. Swoiste mauzoleum kryje w swoim wnętrzu zmumifikowane szczątki zmarłych. Tylko szkoda, że całość budowli tak wygląda, a wnętrze jest zdewastowane. Ponoć piramida ma magiczną moc i niektóre z naszych koleżanek chcąc się o tym przekonać dotykały pewnych kamieni, mrucząc jakieś życzenia, które nazwałbym zachciewajkami. Czy dotknął je dar pozytywnej wibracji? Zainteresowane milczą.

W Węgorzewie czekała nas bardzo miła niespodzianka. Poznaliśmy Mamę Izy , która specjalnie dla nas upiekła pyszne ciasto i uraczyła równie pysznymi placuszkami. Serdecznie pozdrawiamy Panią Mamę.
Niestety, już żadnej mamy po drodze nie mieliśmy i prosto podążaliśmy do Elbląga. Już nie było tak wesoło, jak w czwartkowe popołudnie. To nie zmęczenie a świadomość końca tak udanej eskapady psuły nam nieco humory. Nie grała muzyka, milczał Edi, Marek śnił o nowej wyprawie, Danusia w skupieniu podziwiała mijane krajobrazy i tylko pasażerowie końcowych rzędów prowadzili ciekawe rozmowy na temat roli samców jeleni w stadzie.
Elbląg. Sprawny rozładunek i nastąpił czas pożegnania. Dziękowaliśmy sobie za wspólne rowerowanie i kontemplowanie mazurskich widoków, za wspólny czas spędzony na basenie i w rurze, za wieczór na ławeczce przy ognisku i poranną kawę. Szczególnie dziękujemy Zbyszkowi za trud włożony w organizację Wiosennej Wyprawy Maj 2009

Relację przygotował Marek R.


Tomasz 20 May 2009 93,695 11 komentarzy

11 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • M
    Marek55
    1.Baju baj! Podstępem i wdziękiem zostałem urobiony. Jednak chłop to słaba istota.
    2. Zdjęć ci u nas dostatek. Wszystkie bardzo fajne, jest na co popatrzeć.
    - 28 May 2009 12:17:20
    Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
    Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj