O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 12 - Nocna Stegna - 28.06.09

Wycieczka Nr 12 - Nocna Stegna - 28.06.09

Zbiórka: Na Starówce, przy Piekarczyku, godz. 0.30

Trasa: Elbląg, Bielnik, Kępki, Nowinki, Marzęcino, Stobiec, Tujsk, Rybina, Stegna, Rybina, Tujsk, Marzęcino, Kępiny Małe, Nowakowo, Elbląg

Długość trasy: 85 km, Uczestnicy: 29, Punkty: 85




Pokaż Wycieczka Nr 12 - Nocna Stegna - 28.06.09 na większej mapie

Cóż można napisać o rowerowej jeździe w nocy? W dzień oglądalibyśmy piękne żuławskie pola, ukwiecone łąki i słuchali śpiewu ptaków. A w nocy? Ciemno, tylko wilki wyją i psy szczekają.

Rowerzysta, jak każdy przyzwoity człowiek powinien w nocy spać pod ciepłą kołderką, rano wstać i wypić o 6.15 poranną kawę, a nie szlajać się po drogach. A że STOPowicze to twardzi ludzie, żądni nowych wrażeń, stąd w Nocnym Ogólnostopowym Rajdzie Rowerowym NOCNA STEGNA, wzięła udział dosyć pokaźna grupa rowerzystów. Z pewną obawą podążałem o północy na miejsce zbiórki. Ile osób skusi się na nocną jazdę? Pięć, a może uzbiera się jakaś dziesiątka. Wstyd byłoby wracać do domu, kiedy się ledwo z niego wyjechało. Czy to Piekarczyk przyciąga jak magnes, czy też perspektywa ujrzenia momentu, w którym górna połowa tarczy słonecznej przekracza linię horyzontu, czy możliwość zobaczenia prawdziwej nocnej ciemności nie rozjaśnionej światłami dużego miasta, trudno odpowiedzieć co przyciągnęło blisko trzydzieścioro miłośników rowerowania. Ba, nawet na wspólne nocne pedałowanie skusiła się jedna z ikon elbląskich bikerów.
By być widocznym na szosie i oczywiście dla własnego bezpieczeństwa, ubrani w odblaskowe kamizelki, z dodatkowymi światłami zamontowanymi na rowerach wyglądaliśmy jak świąteczna choinka lub makieta chińskiego smoka na paradzie.
Apropo chińszczyzny. Ponoć mur chiński jest widoczny z kosmosu w biały dzień, ale w nocy go nie widać. I tu jest nasza przewaga nad chińskim murem. Nas było widać, może nie z kosmosu, ale jednak.

Celem nocnej eskapady była Stegna i powitanie słońca, które to słoneczko z wolą Komendanta miało wschodzić parę minut po godzinie 4. Tylko było jedno małe ale. Zachmurzone nocne niebo nie rokowało nadziei na to, że rano ujrzymy nad linią horyzontu piękne słońce, zwiastujące początek nowego dnia. Ale optymizm nas nie opuszczał.

Zapewne mocno był zdziwiony Piekarczyk widząc znajomych rowerzystów zbierających się o godzinie 0.30, ale jak zawsze uśmiechnięty, wyrazem twarzy nie zdradził co na ten temat myśli. Jak przed wielką wyprawą, ostatnie sprawdzenie świateł przednich, rzut oka na tył roweru i ruszyliśmy w mrok.
Jazda w mieście w nocy, to jak w ciemnych okularach za dnia. Nic w tym szczególnego, tylko widać było ogólne zdziwienie ludzi, skąd taki duży peleton rowerzystów w środku nocy.
Krótka jazda wzdłuż E7 i skręt w prawo w stronę Bielnika. Od tego momentu nastąpiła ciemność. Ciemność, widzę ciemność! Ciemność widzę! Tak mówił jeden
z bohaterów znanego filmu. I istotnie, jak u Bambo za koszulą. Dopiero za miastem można zobaczyć prawdziwą ciemność. Trzeba przyznać, że widok takiej masy rowerowej robi wrażenie. Dla ścisłości, rowerów może dobrze nie widać, tylko migające światełka i wszelkie elementy odblaskowe. Niejeden kierowca samochodu widząc coś takiego z daleka, pomyślał zapewne, że czeka go bliskie spotkanie trzeciego stopnia, czyli kontakt z UFO. Praktycznie nocnej jazdy nic nie mąciło, więc peleton gnał przed siebie, prowadzony przez Mariana. Zapewne chłopaki na przedzie w tej ciemności nie widzieli prędkości, ale cało i zdrowo wszyscy dojechali na stegnowską plaże. Udało się uniknąć wszelkich pułapek w postaci dziur w drodze i z tego co wiadomo, nie padła też żadna guma. Chociaż były chwile grozy, kiedy to na ostrym zakręcie w lewo, szacowna bikerka chciała jechać prosto. Na szczęście szybka orientacja współtowarzyszy eskapady pozwoliła zapobiec katastrofie.
Pedałując, wsłuchiwaliśmy się także w odgłosy nocy. Czasami odezwał się jakiś przebudzony ptaszek, jak zawsze czujne były psy, ale wyróżniające się dźwięki to kumkanie żab i szczęk przerzutek.

Stegna przywitała nas jeszcze ciemnościami i jednostajnymi basami dobiegającymi
z pobliskiej dyskoteki usytuowanej na plaży. Ciekawość, szczególnie męskiej części grupy wzbudzały pojedyncze egzemplarze tubylczej ludności wracające ze wspomnianego disco. Mogliśmy zobaczyć też poranny wypływ rybaków na połowy, cieszyć oczy wielką wodą i upajać się szumem fal. Okazuję się, że mimo bardzo wczesnej godziny, śniadanie na plaży smakuje wybornie, a i kawa lub herbata też są znakomite. Inne energetyzujące napoje też były spożywane z największym smakiem. Przy okazji należy wspomnieć, że rowerzysta to nie egoista. Na trasie pomoże, na postoju podzieli się smaczną kanapką, poczęstuje kawą lub herbatą. Rzecz jasna, jak sam ma.

Oczywiście Edi nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z możliwości porannej kąpieli, jak przystało na zacnego morsa. Jednak jak stwierdził, nie był do końca usatysfakcjonowany, bo woda była za ciepła.
Jednak uwaga wszystkich skupiona była na głównym punkcie naszej wyprawy, czyli możliwości ujrzenia wschodzącego słońca. Nad nami były raczej chmury, które nie napawały nas optymizmem.
Nagle daleko, tuż nad wodą i dalej zacytuję fragmencik znanego dzieła:
Widać z bielszego nieco na niebie obwodu,
że słońce wstało, tędy ma zstąpić na ziemię,
lecz idzie niewesoło i po drodze drzemie.

Jest. Słońce przekracza linię horyzontu. Błysk fleszy, indywidualne i grupowe zdjęcia z naszym głównym bohaterem dnia w tle i pora zbierać się do domu.
W powrotnej drodze mogliśmy zobaczyć to wszystko, co nie dane było nam ujrzeć
z powodu ciemności. Soczysta zieleń, a jakie piękne maki i te śpiewające różnej maści ptaki, których to śpiew zakłócały od czasu do czasu swoim pianiem spóźnione koguty. To wszystko napawało optymizmem i ładowało akumulatory na wstający dzień. Droga powrotna przebiegła bez przeszkód, przyjazny rowerzystom prom już kursował i kiedy inni budzili się dopiero do życia, my byliśmy już na miejscu.
Kiedy tak jechaliśmy z powrotem, niejedna osoba przyglądając się z boku, zadała sobie pytanie, gdzie oni jadą tak wcześnie? Ale zrobiliśmy zmyłkę, bo myśmy nie jechali, myśmy już wracali.

Żegnając się i dziękując za wspólną jazdę, troszeczkę ziewając uzgodniliśmy, że taka nocna eskapada w najkrótszą noc w roku wejdzie na stałe do kalendarza naszych wycieczek.
Ps. Konkurs. Z jakiego dzieła jest przytoczony cytat. Głowna nagroda to uścisk ręki Komendanta i szczere spojrzenie w oczy.

Relację przygotował Marek R.
Komendant 23 June 2009 73,425 13 komentarzy

13 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • M
    Marek55
    Potwierdzam. Odpowiedź ze wszech miar pełna i prawidłowa. Przy wręczaniu nagrody zwycięsca wyrecytuje wybrany fragment (obszerny) wspomnianego dzieła.
    - 29 June 2009 22:16:20
    • Waldic
      Waldic
      Co do dzieł, to to może jeszcze jeden cytacik Uśmiech :
      "Skąd Litwini (Cykliści) wracali? - Z nocnej wracali wycieczki"
      Nagroda ta sama Duży uśmiech
      - 30 June 2009 07:00:21
      • Kazimierz
        Kazimierz
        BrawoMarku za wspaniałą relację.
        Jestem pełen uznania dla Twojego talentu.

        Pozdrawiam
        - 30 June 2009 09:53:34
        Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
        Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj