O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 17 - Nowy Dwór Gdański - 26.07.09

Wycieczka Nr 17 - Nowy Dwór Gdański - 26.07.09

Zbiórka: Na Starówce, przy Piekarczyku, godz. 8.30,

Trasa: Elbląg, Wikrowo, Śluza Michałowo, Marynowy, Nowy Dwór Gdański, Marzęcino, Nowakowo, Elbląg

Długość trasy: 82 km, Uczestnicy: 18, Punkty: 82



Pokaż Wycieczka Nr 17 - Nowy Dwór Gdański - 26.07.09 na większej mapie

Przywitaliśmy Go serdecznie. Komendanta? Nie, tym razem na pierwszym planie był Piekarczyk. Jak zawsze uśmiechnięty spokojnie znosił delikatne pociągnięcia za nos czynione przez rowerzystów na szczęście. Jakoś tak się złożyło, że już dawno nie było zbiórki przy tym milczącym i wyrozumiałym świadku naszych startów.
Wakacje, urlopy, wielkie wyprawy, wielkie spływy nieco zdziesiątkowały nasze szeregi. Mimo to nazbierało się osiemnaścioro członków i sympatyków STOPu, chętnych na wspólne, niedzielne pedałowanie.

Jak zawsze w tym sezonie wielką zagadką była pogoda. Nieprzewidywalna jak polskie koleje i chińska gospodarka. Na szczęście tym razem obeszło się bez wyciągania wszelkiej maści zabezpieczeń przeciwdeszczowych. Tylko raz, w okolicy śluzy Michałowo spadło na nas trochę niegroźnych kropel deszczu. Były momenty, że świeciło ładne słońce, jednak przez większą część wycieczki niebo zasnute było bladymi chmurami.

Już na starcie uwagę uczestników przykuło wydarzenie rzadko spotykane. Spod jednego z rowerów ciekła jakaś ciecz. Znawcy rowerowej techniki doszukiwali się nawet chłodnicy w nowym typie roweru. Inni twierdzili, że poszła uszczelka od
bulgotnicy. Sprawa była prozaiczna. Jakimś to sposobem, w sakwie doszło do fizycznego naruszenia stabilności opakowania, które teoretycznie, z racji użytego materiału nie powinno się zepsuć w wyniku działania jakiejś niekontrolowanej siły.
Po usunięciu usterki i likwidacji resztek płynu ruszyliśmy w trasę.

Niedzielna wycieczka miała charakter objazdowy. Elbląg, Wikrowo, śluza Michałowo, Nowy Dwór Gdański, by poprzez Marzęcino i Nowakowo dotrzeć do domu.
Dobrze zorganizowany w grupie wywiad doniósł, że w pobliżu śluzy Michałowo są prowadzone roboty drogowo-budowlane i dotarcie do niej planowaną trasą jest niemożliwe. Z tego też względu trasa uległa pewnej modyfikacji, co być może wycieczka nawet zyskała na atrakcyjności. Ruszyliśmy w kierunku Jazowa ścieżką wzdłuż E7. Głównym tematem rozmów rowerowego towarzystwa była wyprawa naszych Jurasów w piękny rejon Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Osoby, które nie miały okazji pożegnać udających się w daleką wyprawę, z otwartymi buziami wsłuchiwały się w relację z odjazdu. Ciekawość relacji Tereski lub Kasi można było tylko mierzyć ilością strawionych muszek. Drugi temat, to oczywiście maraton rowerowy Mareckiego i jego dwóch towarzyszy do Częstochowy. Czy udany? Wszyscy trzymaliśmy kciuki życząc dzielnym rowerzystą realizacji założonego planu.

Po dotarciu do Jazowa, obraliśmy kierunek w lewo od E7, by spokojnie podróżować wzdłuż leniwie płynącego Nogatu. W pewnym momencie droga najpierw asfaltowa, przeszła w betonowe płyty. Jest to droga z rodzaju posłuchaj jak płyty grają. Najczęściej objawia się to brzęczeniem i skrzypieniem rowerowych elementów. Na szczęście płyty szybko się skończyły i mogliśmy cieszyć się ładną, polną drogą. Jednak aby dojechać do śluzy, trzeba było pokonać drogę, którą raczej nie można było nazwać dosłownie drogą. Jakieś ślady wskazywały na istnienie szlaku, po którym czasami ktoś się przemieszczał. Jednak daliśmy radę i dobrze, bo nieświadomi byliśmy tego, co nas jeszcze czeka.

Śluza Michałowo w całej okazałości. Ogrodzenie i napis teren prywatny skutecznie odstraszyłby pospolitych rowerzystów, ale nie nas.
Śluza lub stopień wodny Michałowo został wybudowany w latach 1912 - 1915 w ramach szerszego programu inwestycyjnego przystosowania rzeki Nogat dla potrzeb żeglugi. Rzekę Nogat skanalizowano przyjmując, że szlak ten winien umożliwiać ruch statków o nośności 400 ton, długości 55m, szerokości 8m i zanurzeniu 1.6m. W celu spełnienia tych warunków zbudowano na Nogacie trzy analogiczne stopnie wodne Michałowo, Rakowiec i Szonowo. Stopień Michałowo jest reprezentatywny i charakterystyczny dla wielu obiektów z przełomu XIX/XX w., znajdując wiele analogii czy to na Odrze, czy Kanale Bydgoskim. Do czasów współczesnych zachował oryginalną konstrukcję i zasady działania. Położony jest na granicy województw pomorskiego i warmińsko - mazurskiego (granica biegnie jazem).

Podziwiając wytwór myśli technicznej z początku XX wieku, wolny czas przeznaczyliśmy również na to, co tygryski lubią najbardziej, czyli małe co nieco zabrane do sakw w porannym pośpiechu przygotowań do wycieczki. Wtedy się też zawsze okazuje, że czegoś brakuje. Zawsze jest ktoś, kto poratuje łykiem ciepłej herbaty lub kawy. Ta niedziela, to oczywiście w kalendarzu piękne imię Anna. Mimo, że w grupie są panie o tym imieniu, to tym razem nam nie obrodziły. Były życzenia i sto lat dla obecnej jednej Anny. Ze źródeł dobrze poinformowanych wiadomo, że jedna z nieobecnych rzekomo piekła ciasta. W niedzielę? W niedzielę to się ciasta już spożywa, albo częstuje zaprzyjaźnionych i spragnionych słodkości bikerów. Z hebrajskiego Anna oznacza pełna łaski, pełna wdzięku. Wdzięk był, ale łaskawość na nas nie spłynęła. Może za rok?

Pora ruszać dalej. Powtórnie pokonaliśmy kawałek trudnego szlaku, który był, według założeń Komendanta, elementem doskonalenia techniki jazdy w trudnym terenie. Okazało się, że mamy generalnie to zagadnienie opanowane. Wjechaliśmy na przyjazną nam polną drogę, ale to był tylko moment. Stanęliśmy przed ścianą krzaków, w której było przejście na jednego rowerzystę, trawa wysoka, jednym po kolana, innym nieważne dokąd sięgała. Ruszyliśmy. Były jakieś ślady poruszania się po tym szlaku, ale wkoło sama dzicz. Pseudo droga schowana była wśród wysokich ostów i innych chwastów wyrosłych jak azjatyckie bambusy. Tylko widać było kapelusik Mirka. Były jeszcze inne utrudnienia. Duże błotne kałuże trzeba było pokonywać z wielką rozwagą. Nie wystarczało duże doświadczenie, górski rower i odpowiednie opony. Potrzebne było jeszcze szczęście. Przekonał się o tym jeden z kolegów, który miał upadek w sam środek kałuży. Szybki refleks zapobiegł niepotrzebnej kąpieli i wszystko skończyło się tylko na małym zmoczeniu. A wokół żadnych śladów cywilizacji. W końcu na horyzoncie pokazała się jakaś miejscowość. Było to Lubstowo.
Później mijaliśmy miejscowości, których nazwy są brzmiąco podobne do siebie i wymienię je, by uczestnicy eskapady mieli świadomość gdzie wiodły ich drogi - Myszewo, Myszkowo i Myszewko. Krótką przerwę zrobiliśmy sobie przy sklepie spożywczym U Marzeny w Myszkowie. Zadaszona ławka obok sklepu pozwoliła na spokojne skonsumowanie zakupionych dóbr. Panie chciały siedzieć obok Ediego, licząc na dobrą kawę z ekspresu.

Dalej poprzez Rychnowy, około dwa kilometry ruchliwą szosą na Malbork, zjazd w prawo i obraliśmy kierunek na Lubieszewo. Po drodze zatrzymaliśmy w miejscowości Tuja. Naszą uwagę, obok trzech dzierlatek na przystanku, swoją budową przykuł miejscowy kościół. Niestety był zamknięty i mogliśmy jedynie obejść go dookoła podziwiając stare mury. Z informacji, które można znaleźć w internecie wynika, że to
kościół gotycki z XIV w. Sklepienia z lat 1894 i 1901. Ponadto zachowała się część dawnego wyposażenia.
Charakterystyczne dla wielu kościołów na Żuławach są drewniane kopuły wież kościelnych. Tym wyróżnia się również gotycki kościół św. Elżbiety w Lubieszewie. Drewnianą wieżę dobudowano w roku 1573. We wnętrzu znajduje się ciekawy drewniany strop o kształcie beczkowym, ozdobiony polichromią oraz bogate wyposażenie barokowe. W opinii uczestników wycieczki to naprawdę uroczy kościół.
W międzyczasie Stoperek doczekał się smarowania łańcucha i chyba był zadowolony, bo przestał skrzypieć. Jednak w czasie jazdy dało się słyszeć rytmiczne stukanie, które rozpraszało uwagę co wrażliwszych rowerzystów i nie pozwalało skupić uwagi na kontemplowaniu mijanych widoków. Z Lubieszewa moment i byliśmy w Nowym Dworze Gdańskim. Klucząc uliczkami miasta dojechaliśmy do budynku Muzeum Żuławskiego.

Muzeum zostało otwarte w 1994 roku w pomieszczeniach starej szwajcarskiej mleczarni wybudowanej w 1902 roku. W salach muzealnych można podziwiać między innymi wystawę Na Polskich Polderach, poświęconą historii menonitów, lapidarium uratowanych i pieczołowicie odrestaurowanych nagrobków mennonickich, makietę przedstawiającą Tiegenhof – przedwojenny Nowy Dwór Gdański, szczątki ostatniego w Polsce wiatraka odwadniającego oraz zdjęcia, reprodukcję i wiele ciekawych eksponatów o charakterze historyczno-etnograficznym z terenu Żuław. I to wszystko za darmo, żadnych biletów.

Z N.D.Gdańskiego, po zrobieniu małych zakupów, kierunek Marzęcino. Tutaj była ostra jazda bez trzymanki. Wiatr wiał w plecy i poniżej też, więc było można wyciągnąć na liczniku ponad 30 na godzinę. Szczera prawda. Za Marzęcinem, nad znanym jeziorkiem zrobiliśmy postój przed ostatnim etapem. Ostatnie co nieco, załatwienie spraw organizacyjnych, poufna narada Zbyszka z Edim i kurs w stronę promu, by dalej przez Nowakowo dotrzeć do mety na starej rampie.

W końcu wyjaśniło się owo tajemnicze stukanie. Konsylium znawców rowerowej problematyki znalazło przyczynę niedomagania w znanym rowerze firmy Kellys. Podsumowując, ze względu na trasę i ciekawe po drodze obiekty, była to udana wycieczka. Zresztą, jak zawsze.
Ps. Ze względu na brak sponsora i wyczerpaniu się ekspresów do kawy, konkursu nie będzie. Ale pytanie dla chętnych na rozruszanie szarych komórek: jak nazywa się prom w Kępinach Wlk.
Już widzę, jak oczy rozumu szukają.

Relację przygotował Marek R.
Komendant 22 July 2009 39,811 7 komentarzy

7 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Wycieczka wg autorskiego pomysłu Waldka. W imieniu autora i własnym serdecznie zapraszam. w8
    - 22 July 2009 23:16:16
    • Kazimierz
      Kazimierz
      Wyjazd na spływ kajakowy nie pozwoli mi uczestniczyć w rowerowych spotkaniach grupy.
      Życzę Wam pięknej pogody, wiatru w plecy i gładkich szos.(papa2)
      - 23 July 2009 19:58:33
      • Piotr
        Piotr
        Dowiedziałem się, że prawdopodobnie nie ma możliwości przejazdu śluzy od naszej strony. A dzisiaj dodatkowo wracając z Malborka zatrzymałem się przy sklepie spożywczym w Jegłowniku i ekspedientka potwierdziła, że od pewnego czasu trwa budowa elektrowni wodnej i cały teren jest ogrodzony i zamknięty.:(
        - 24 July 2009 17:08:30
        • M
          Marek55
          1. Udane zdjęcia Mirka. Brawo!
          2. Znalazł się sponsor. Do wygrania deskorolka.
          - 28 July 2009 22:04:33
          • Waldic
            Waldic
            Nawet wiem jak się ten prom nazywa, ale znając Marka jakoś się boję powiedzieć Rotfl
            - 29 July 2009 09:50:02
            • M
              Marek55
              Obawy słuszne, ale już się nie bój. Deskorolka, w wyniku naturalnych procesów uległa zużyciu.
              Wal śmiało, pochwal się wiedzą z innymi.
              - 29 July 2009 10:28:25
              • A
                alina
                Też wiem ale nie powiem - nie chce być rolowana zużytą deką.:P
                - 29 July 2009 10:45:59
                Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
                Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj