Wigilia św. Jana to święto obchodzone w nocy z 23 na 24 czerwca w wigilię Świętego Jana Chrzciciela. Data obchodów wyznaczona przez Kościół nieprzypadkowo zbiega się z datą słowiańskich obchodów sobótki (nocy Kupały, kupalnocki) związanych z letnim przesileniem Słońca. Najkrótsza noc przypada zazwyczaj z 21 na 22 czerwca i właśnie wtedy odbywały się główne obrzędy związane z obchodami tego święta.
Nasza wycieczka nawiązuje do tradycji i odbędzie się 24 czerwca w sobotę w godzinach wieczornych.
Grupę poprowadzi Marek.

Zapraszam serdecznie.

Rozumiem, w niedziele nie będzie wycieczki:(?

Niedziela jest wolna. Można śmigać indywidualnie.

W oczekiwaniu na zachód słońca nad Zalewem Wiślanym będzie ognisko i być może jakieś atrakcje (jeżeli oczywiście pogoda pozwoli). Powrót na światłach, stąd prośba o sprawdzenie oświetlenia rowerowego.

To był udana sobota. Tak w zasadzie od rana jedno było pewne. Słońce nie zajdzie, żeby było widoczne. Chmury cały dzień przesłaniały błękit nieba. Wprawdzie
w czasie naszej jazdy słońce zza chmur sie wychyliło, ale zobaczyło na rowerze dziewczę młode, piękne i niewinne, i uznało że jest bez szans. Nie może być dwóch słońc.
Dzięki zaangażowaniu społecznemu uczestników wycieczki, ognisko pięknie zapłonęło na polanie. Tuż nad Zalewem wiatr ostro dmuchał i zapałki gasłyby jedna za drugą. Gwoździem programu oczywiście miał być zachód słońca, którego nie widzieliśmy, ale nie dlatego, że jechaliśmy szybko, tylko wiadomo - chmury. Drugi gwóźdź wyszedł nam połowicznie. Wypuściliśmy w powietrze kolorowy lampion. Niestety, wiatr nim zatrzepotał, sponiewierał i poniósł gdzieś hen. Byliśmy już
w trakcie wypuszczenia drugiego lampionu, kiedy nagle na drodze do plaży zobaczyliśmy strażacki wóz z aktywnymi kogutami. O rany, jadą do nas i po nas. Zadziałał odruch bezwarunkowy i panika w oczach. Wygasiliśmy paliwo i udawaliśmy niewiniątka. Wóz zajechał na łąkę, zawrócił i odjechał. Uff. Przy tak silnym wietrze, puszczanie lampionów było bez sensu.
W drodze powrotnej była próba puczu. Populistycznymi hasłami, na które niektórzy się nabrali, chciano zmienić przywódcę rowerowego stada. Obiecywano kiełbasę i jeszcze coś, ale jak się później okazało, lodówka była pusta.
To był udany wieczór, wesoły i pełen humoru. Dzięki wszystkim uczestnikom wycieczki za wspólną, a przede wszystkim bezpieczną jazdę.

Marek nie wspomniał - być może z obawy przed Krzysztofem - o zakończeniu : obłędna impreza u Agnieszki !